i narazić się przezto 40 miljonom muzułmańskich poddanych swoich, albo też prowadzić arabofilską politykę, ograniczając zapędy nieodpowiedzialnych Sjonistów do działania w granicach planu, przewidzianego w deklaracji Balfoura i w oświadczeniu Ligi Narodów z dnia 24. lipca 1922 r. przy nadaniu mandatu palestyńskiego na rzecz Wielkiej Brytanji.
I jedno i drugie wyjście z sytuacji wymaga ogromnego taktu i dużej sprężytości dyplomatycznej, jaką w swoim czasie wykazał słynny pułkownik Lawrence, osobistość niemal legendarna.
Sjoniści-teoretycy, niezawodnie rozumieją błędy, dokonane przez agentów organizacji, i chcieliby naprawić je. Zdaje mi się jednak, że sprawa ta poszła już za daleko. Zostały bowiem puszczone w ruch tak wielkie i pochłaniające ogromne kapitały przedsiębiorstwa, jak elektryfikacja kraju, rozbudowa miast i eksploatacja Martwego Morza.
Ta polityka przemysłowej ekspansji żydowskiej, popieranej przez Anglję, w wysokim stopniu drażni Arabów-nacjonalistów, zgrupowanych, w stronnictwie „Watan“, nabierającem coraz większych wpływów na całym Bliskim Wschodzie.
Przypominam sobie rozmowę, którą miałem z Arabem-szoferem w drodze z Haify do Damaszku.
Nic jeszcze wtedy nie słyszałem o inż. Ruthenbergu i jego planie zelektryfikowania Palestyny. Zwróciły na siebie moją uwagę potężne słupy dla zawieszania kablów elektrycznych, ciągnące się przez całą dolinę Jezrael aż do Tyberjady.
Zapytałem o nie szofera.
Ten spojrzał na mnie badawczo i po chwili namysłu odparł:
— Żydzi są przekonani, że zostaną panami naszej ojczyzny i budują te „wieże“; myślą oni, że Anglicy im w tem dopomogą... cha! cha! cha! wkrótce zburzymy wszystko, co zrobione zostało przez Żydów!
Więcej nic już nie powiedział, ja zaś wtedy dopiero dowiedziałem się od swego towarzysza podróży — młodego oficera angielskiego, o planie elektryfikacji Palestyny.
Przykro mi było, że na Jordanie, opiewanym w psalmach i księgach świętych, staną tamy, pompy i turbiny, a po nich —