fabryki, które zanieczyszczą wartki prąd rzeki, w której niedaleko od Jeryha odbyło się misterjum spotkania dwóch Proroków: jednego o duszy boskiej, ogarniającej doczesne i przyszłe życie całej ludzkości, drugiego — o duszy człowieczej, miotanej przez burzę rozpaczy i lęku o losy swego narodu.
Jestem przekonany, że uczucia moje były w chwili oglądania słupów Ruthenberga podobne do tych, które przeżywają Żydzi, gdy Arabowie urządzają tańce i zabawy na placu El-Aksa, tuż nad „murem płaczu.“
Wielki mufti palestyński, Emin-al-Husseini, niejednokrotnie wskazywał administracji angielskiej na pogorszenie położenia ludności arabskiej i na stopniową proletaryzację jej, lecz realnych skutków takie wystąpienia najwyższego kapłana muzułmańskiego nie miały. Stąd zrodziło się ogólne przekonanie Arabów, że rząd Wielkiej Brytanji uważa Palestynę za kolonję, którą można rządzić, nie licząc się z interesami większości obywateli tubylczych.
O tem wszystkiem nie mogli nie wiedzieć poważni, inteligentni żydowscy działacze, siedzący przy jednym ze mną stole w „Casino“ na plaży Tel-Awiwu. A jeżeli wiedzieli o tem, to musieli nieraz zamyślać się nad dalszemi losami przedsiębiorstwa sjonistycznego i rozumieli, że, wobec zachłannej ekonomicznej polityki, która, jak dotychczas, zwyciężyła „idealizm“ sjonizmu, — na horyzoncie gromadzić się zaczęły ciemne, groźne chmury.
Istotnie, tu w Palestynie musiałyby być zastosowane jakieś inne metody współżycia z ludnością miejscową, jeżeli chodziło o istnienie podarowanego Żydom „ogniska narodowego“ i o dobre stosunki z Arabami.
Jeden z Żydów — człowiek śmiały i nie lubiący ukrywać prawdy, powiedział mi:
— Zagadnienie palestyńskie dla nas jest ważne z punktu widzenia tradycji narodowej. Podbiliśmy niegdyś Ziemię Obiecaną, lecz nigdy nie łączyliśmy się z jej ludnością. Podczas naszych wędrówek i niewoli utraciliśmy wszystko: język hebrajski, zastępując go bardziej powszechnie znanem narzeczem chaldejsko-aramejskiem; utraciliśmy umiłowanie ziemi, samowiedzę i samopoczucie narodowe, czyli patrjotyzm.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/231
Ta strona została skorygowana.
181
„WZGÓRZE WIOSNY“