płacą drogo za cywilizację zachodnią, lecz bronią się przed masowym importem jej przez białych dostawców, biorąc tylko to, co na razie jest niezbędne i co pozwoli z czasem wziąć resztę ręką zbrojną, lub też wybiegiem dyplomatycznym, pięścią energicznie popartym.
Dowiadujemy się z pism, że młodzież Indo-Chin, Jawy, Maroka, Tunisji i Algerji, łyknąwszy z czary cywilizacji, odczuła nagłą potrzebę niezależności państwowej, co znaczy, że nie życzy sobie ani opieki, ani uciemiężenia przez białych konkwistadorów, którzy nazywają siebie w wieku XX — „kolonizatorami“.
Żydzi z pomocą współczesnej cywilizacji, żądającej coraz większych kapitałów, wyzwolili się z pod jarzma państw obcych, a teraz marzą o stworzeniu własnego państwa.
„Home“ palestyński stał się, poza istotnym idealizmem Sjonistów, zarodkiem uplanowanej ekspansji i wzmożenia się na siłach narodu żydowskiego.
Stąd ma płynąć polityka jego na wschód.
Doprawdy, nikt lepiej od Żydów nie potrafi wyeksploatować ukrytej, potencjalnej potęgi wschodnich ludów i zmienić ją w kinetykę.
Z pewnością w żydowskich głowach Trockiego, Rakowskiego, Radka, Joffego zrodziła się ta myśl w sferze polityki Sowieckiej Rosji i natychmiast przypadła do serca Lenina — półmongoła, półrosjanina, którego oczy zawsze zwrócone były ku Azji. Tam bowiem w dalekich tumanach snują się nietylko cienie krwawego Tamerlana i Batyja, lecz anachoretów i jogów buddyjskich, ogarniętych ascezą pustelników bizantyńskich, mglistych proroków, fanatycznych derwiszów i wiele innych majaków, drogich Rosjaninowi, bo z nich ukształtowała się jego dusza bezkresna i bezładna, jak bezkresną i bezładną pozostaje od wieków płaszczyzna serca Azji.
Bolszewizm nie potrafił jednak ogarnąć duszy azjatackiej, może potrafią uczynić to Żydzi, pobratymcy Semitów, tradycjonaliści, fanatycy, sami ludzie Azji?...
Nie utracili oni nic z przewagi idei nad namacalną korzyścią chwili obecnej, nie stali się oportunistami i nigdy nie zapominali o tem, co przykazał Jahwe ze szczytu Synai, straszliwy Bóg, wspólny większości wschodnich ludów.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/251
Ta strona została skorygowana.
199
W PRZELOCIE