Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/255

Ta strona została skorygowana.
201
W PRZELOCIE

Każdy, kto zbliżał się do niego na długość miecza krzyżackiego, ginął, przerąbany aż do siodła.
W strachu, podziwie cofały się szeregi Afdala, syna Saladynowego, podając sobie z ust do ust wieść, że przeciwko nim walczy sam święty Jerzy.
Lecz jakaś zbłąkana strzała pierzasta zabiła konia pod bohaterem.
Upadł on wraz z rumakiem i już się nie podniósł, bo urok prysnął nagle, a zaciętość i mściwość walczących wybuchnęły z nową siłą.
Wschód odniósł zwycięstwo nad Zachodem...
Jadę dalej!...
Staję w małem, dość czystem miasteczku, chociaż na rynku odbywa się jarmark, a setki baranów i owiec zatłoczyły mały placyk.
Jestem w Kanie Galilejskiej, gdzie Chrystus uczynił cud na uczcie weselnej.
Na miejscu dawnej bazyliki, oo. Franciszkanie zbudowali kaplicę, w której przechowują stare mozaiki i napisy hebrajskie, cysterny, amfory i inne zabytki przeszłości.
Widzę jeszcze kilka kaplic, a przygodny przewodnik wskazuje na kawał roli, twierdząc, że tam właśnie w dzień sabatu apostołowie zerwali kilka kłosów pszenicy, o co faryzeusze oskarżali Chrystusa, który dał im odpowiedź, zapisaną w ewangeliji Mateusza:
Albowiem Syn człowieczy jest panem i szabbatu.
Żyzną równiną mkniemy ku niewysokim pagórkum.
Wszędzie widnieją ścierniska pól uprawnych, należących przeważnie do żydowskich osad i poczęści tylko do tych rolników arabskich, którzy ocaleli, nie chcąc poddać się pokusie proponowanego im złota wzamian za skibę przodków.
Nędznie wyglądają ich legowiska i pola obok kwitnących kolonij żydowskich, lecz trwają na swojej ziemi Arabowie i pracują, zacisnąwszy zęby i ponuro spoglądając na traktory sąsiadów, od niedawna tu osiadłych.
Szosa przecina pagórki i nagle wyłania się przed oczami memi — turkusowa otchłań.