Mknę teraz wysokim brzegiem „morza galilejskiego“, czyli jeziora Tyberjady lub Genezareckiego.
Jakiż to piękny, kojący, radujący widok!
Gładka, niebieska tafla jeziora, łagodnego i ciepłego, bo ciepły oddech jego już dochodzi tu, pieści i wita jakimś dobrotliwym poszumem.
Kilka śnieżno-białych żagli tonie w dalekiej mgle niebiesko-płomiennej, gdzie się skrzyżowały miraże wody i nieba ze złotemi grotami słońca.
Na różowych brzegach lepią się do skał i stromych urwisk minjaturowe miasteczka, wioski i drobne osiedla ludzkie, do ciemnych, posępnych plam podobne. Zbudowane są z czarnego bazaltu, którego tu wszędzie poddostatkiem.
Samochód wjeżdża w gwarną ulicę i staje przed hotelem.
Jestem w Tyberjadzie.
Korzystając z tego, że bufetowy, zaskoczony niespodziewanem przybyciem gościa, krząta się koło śniadania, wychodzę obejrzeć miasto.
Przeważną część ludności stanowią Żydzi.
Jest to zrozumiałe, jeżeli przypomnieć sobie dzieje tego miasta.
Założył je Herod Antypas na cześć cesarza Tyberjusza, w r. 21 po N. Chr, nadał miastu imię władcy i uczynił z niego stolicę tetrarchji swojej.
Podczas wojny żydowskiej Tyberjada dobrowolnie poddała się Wespazjanowi, za co Żydzi otrzymali prawo zamieszkania w mieście. Aż do IV stulecia po Chrystusie pozostawały tu resztki Żydów palestyńskich i Sanhedryn, uważający Tyberjadę za drugą Jerozolimę. Tu zrodziła się Miszna, czyli drugi zakon i Talmud palestyński. Obecnie jest to uprzywilejowana siedziba ortodoksalistów żydowskich i uczonej instytucji, studjującej Talmud podług metody słynnej szkoły Żamaia, z której wyszedł uczony „ha Kodesz“ — rabin Juda I-szy.
W okolicach Tyberjady znajdują się grobowce sławnych talmudystów — rabinów Meira i Ben-Akiby oraz filozofa Majmonidesa.
Tyberjada częściowo zamknięta jest pierścieniem murów, zbudowanych przez Omara al Dahera.