Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/268

Ta strona została skorygowana.
214
GASNĄCE OGNIE

Zdaje mi się, że znalazłem odpowiedź na to pytanie.
Przecież to są ci Beduini, których biali ludzie używają przeciwko Beduinom? Nad nimi ciąży prawo krwawej zemsty i nie mają oni już żadnego wyjścia — muszą nosić na swoich turbanach tę złotą gwiazdę przekleństwa i wyroku i nieść jarzmo służby cudzoziemskiej aż do śmierci.
Opowiadali mi Anglicy, że policja pustyni odznacza się niezrównaną odwagą i okrucieństwem.
Cóż innego pozostaje jej do wyboru?
Wiedzą przecież ci ujarzmieni synowie pustyni, że stali się brytanami białych, że muszą zwyciężyć lub zginąć w straszliwych mękach, obmyślonych dla zdrajców przez mściwych rodaków, którzy za żołd i złotą gwiazdę Iraku nie sprzedali wolności swojej i życia dumnych nomadów.
Być może, dlatego w czarnych oczach policjantów beduińskich płonie takie ponure, męczeńskie roznamiętnienie.
Jest to roznamiętnienie rozpaczy... lecz tego nie rozumieją jadące z nami syryjskie kobiety i pożerają zamglonemi oczami wiotkie, rycerskie postacie Beduinów milczących, nieruchomych i drapieżnych.
Zaraz po południu stajemy pod osłoną jakichś wystrzępionych skał.
Jest to godzina śniadania.
Z pudełek naszych wyjmujemy doskonałe sandwicze z szynką, pasztetem, serem, owoce, rodzynki i migdały.
Szoferzy z wprawą pastuchów mongolskich w oka mgnieniu rozpalają ognisko, używając, jako paliwa, desek ze skrzynki od benzyny, gotują herbatę, otwierają puszki z mlekiem kondensowanem i biszkoptami angielskiemi.
Spożywamy śniadanie, pijemy herbatę, rozprostowujemy zdrętwiałe członki, chodzimy, a nawet biegamy.
Zawieram przy tej sposobności bliższą znajomość z p. de Vos.
Wkrótce ruszamy dalej.
Pustynia staje się bardziej piasczysta i jeszcze więcej rozpalona. Nasz 6-kołowy okręt raz po raz przebija się przez wydmy, rozrzucając piasek, który długo kłębi się i biegnie za nami, niby fala ścigająca nas. Pędzimy w obłokach tego drobnego, jak puder, kurzu.