Pierwsze zabalsamuje i zmumifikuje zwłoki, drugie, nie zwlekając, usypie nad nim kurhan szeleszczącego, zgrzytliwego piasku.
Spotykamy kilka świeżych jeszcze trupów wielbłądów, a o kilometr dalej — nieruchomy kadłub automobilu.
Obok, jak gdyby na straży, siedzi Arab siwobrody.
Zatrzymujemy się przy nim, a jeden z oficerów, biegle mówiący po arabsku, wypytuje go i powtarza nam:
— Jest to derwisz, podróżujący ze świętego grodu Nedżef do Damaszku... Czeka na tym szlaku, aby ktoś miłosierny dał mu wody i chleba, bo znużył go żar słońca i daleka, ciężka droga.
Szofer przynosi pielgrzymowi bochenek chleba, kilka pomarańcz i wodę w blaszance.
— Niech Allah, król królów, Allah — Sędzia, Allah — Dobrotliwy... — zaczyna ustawowe podziękowanie derwisz, lecz „autocar“ nie czeka, wyrzuca z pod kół chmurę piasku, a po chwili, skrzypiąc i dzwoniąc, mknie na wschód.
Tam pływa i drga na horyzoncie mamidło zwodnicze — fata morgana, miraż cudowny: jezioro lazurowe, las palm daktylowych, kopuła kapliczki nieznanego „uali“ i lekkie, falujące strugi powietrza ponad wszystkiem...
Tak blisko od nas ta urocza oaza, lecz dojechać do niej nie możemy, chociaż szofer pędzi, jak szalony.
Za chwilę obraz znika bez śladu, rozpryska się jak bańka mydlana, rozwiewa się, jak mgła...
Na tem samem miejscu, gdzie przed chwilą połyskiwało jezioro i kiwały pierzastemi koronami palmy, leniwie, ociężale podnosić się zaczyna słup piasku i, wirując, biegnie naprzód, a z kurzawy skotłowanej, postrzępionej i potarganej wynurza się jeden ze strażniczych Fordów.
Żołnierze coś krzyczą w naszą stronę, Ford robi gwałtowny zwrot, wyprzedza nas i po chwili znowu znika w oddali.
Wjeżdżamy w wąwozy Dżebel et Tenef, a, wywinąwszy się z nich na równinę, spostrzegamy fortecę, otoczoną murami i bronioną przez działa szybkostrzelne i kulomioty. Mała osada przytuliła się do ciemnych murów zębatych z wieżyczkami narożników.
Słońce, które już zapada za horyzontem, nagle gaśnie.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/270
Ta strona została skorygowana.
216
GASNĄCE OGNIE