Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/287

Ta strona została skorygowana.
231
GRÓD KALIFÓW

miecza Allaha, zatwierdzającego panowanie Islamu na ziemi; wreszcie „radd mazalim“ czyli zapomogą dla zubożałych „Syed“, którymi są potomkowie Proroka Mahomeda, co prawda, tylko po kądzieli.
Jednak dość chętnie płacą szyici podatek także i Anglikom, bo rozumieją swoją korzyść: kredyt w bankach, obronę karawan, ściganie rabusiów przez władze, korzystanie z organizacji handlowej angielskiej, urządzenie dróg komunikacyjnych itd.
Koran — Koranem, Hussein — Husseinem, lecz business też coś znaczy, bo daje dużo funtów, a jeszcze więcej rupij!
In cha Allah! Wallahi wa billahi wa tillahi! — Jak Bóg chce! Na Boga, dla Boga i przez Boga! Business is business!
Szyita wcale nie dąży do tego, aby być uznanym za „masum“ — bezgrzesznego. Poco? Islam obiecuje wszystkim bez różnicy niebo rozkoszne, pełne uciech zmysłowych, nie wymagając od wiernych niczego innego, oprócz formalnej wiary w suraty Koranu, poczucia wyższości nad niewiernymi, pogardy i nienawiści dla nich. Resztę dorobi za wszystkich „Mahomed — rassul Allah“ (prorok Allaha).
Islam to nie chrześcijaństwo, które obiecuje duchowe Niebo, lecz wymaga zań wysiłku nad grzeszną naturą ludzką i zachowania szeregu nieraz trudnych do wykonania przepisów Nowego Zakonu.
To też szyita płaci, nie sarkając, podatki „ulemom“, dwa lub trzy razy dziennie mruczy 99 tytułów Allaha, czyni obmycia rytualne, unika wieprzowiny i tylko w tajemnicy popija whisky, gin i wino, jak to na własne oczy widziałem w pewnej restauracji w pobliżu „Hotelu Maude“ i w kabarecie na Szat, gdzie nie dwuznacznie „podgazowany“ wyznawca boskiego Alego i jego Syna Abbasa-Husseina prał po pysku innego takiegoż dżentelmana, bluzgając ohydnemi wyzwiskami.
Pewien kupiec arabski — sunnita, z którym poznałem się w kawiarni przy szklance mrożonej orszady, opowiadał mi zabawną, lecz bardzo charakterystyczną historję.
— Szyita to — pies niewierny, gorszy od chrześcijan... Ach! Najmocniej przepraszam dżentelmana! Wyrwało mi się to z przyzwyczajenia, bo tak źle o chrześcijanach nie myślę, doprawdy!