Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/311

Ta strona została skorygowana.
253
BRAMA BOGÓW

Starzec ten spojrzał na sędziwego „tukkułuma“ i rzekł:
— Nasz władca — waleczny i sławny Cyrus, syn Kambiza i Mandany, latorośl boskich Achemenidów, poselstwo wysłał w osobie szlachetnego Ugbaru-Gobrjasza, nie do pana jednak twego, mężu dostojny, — Belszarusura, ino do króla tej krainy Nabunaida!
„Tukkułum“ odparł natychmiast:
— Syn Enlila, Nabunaid, przyjmie znakomitych posłów sławnego króla w pałacu swoim dziś jeszcze po ofiarach w świątyni Emah!
To rzekłszy, ruszył naprzód, a za nim — posłowie, oddział łuczników i praszczników babilońskich, dwanaście wozów bojowych i stu niewolników, niosących skrzynie i wory, wyładowane z łodzi.
Strażnicy i kilkunastu uzbrojonych jeźdźców wstrzymywało tłum, porywający się podążyć za poselstwem.
— Patrzcie, jak wyglądają Persowie i Medowie! — wołano. — Waleczne to ludy i sprawiedliwe! Nie są ciemiężcami, jak babilońscy tyrani, te szczenięta asyryjskiej wilczycy!... Precz z Nabunaidem!... Do rzeki wrzucić ścierwo rozpustnego Belszarusura, na pożarcie krokodylom oddać go!
Zaczęły śmigać w powietrzu laski strażników, długie rzemienie batów i spadać ciosy, zadawane płazem mieczy, więc tłum z wyciem i krzykiem, w zgiełku i popłochu jął się cofać na północ, ku warownemu zamkowi, zbudowanemu dla obrony Babilonu przez Nebukadnezara.
Tymczasem „tukkułum“, do którego przyłączyli się wyżsi dowódcy i kapłani, poprowadził posłów przez całe miasto, a tak mądrze, że musieli oni, chcąc — nie chcąc, poznać i zrozumieć potęgę stolicy królów babilońskich.
Posłowie z podziwem przyglądali się mocarnym, wysokim murom, po których całym pędem mknęły kwadrygi — wozy bitewne, zaprzężone w czwórki koni; wspaniałym bramom z bronzu, zdolnym oprzeć się ciosom najmocniejszych taranów, szerokiemu zwodzonemu mostowi na rzece. Ten most wprawił w zdumienie i zachwyt Gobrjasza.
— Na Ahuramazdę! Ta drogą nadwodną mógłbym od świtu do południa przeprowadzić całe wojsko!
Tłumacz powtórzył te słowa Babilończykowi.