Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/344

Ta strona została skorygowana.
282
GASNĄCE OGNIE

że widzą przed sobą „cudowne ocalenie“ spadkobiercy tronu Romanowych. Dopiero sprowadzona jakaś dama dworu cesarskiego rozpoznała „ersatz“, falsyfikat i mistyfikację, podobno, zgoła mistrzowską. „Następca tronu“ zwiał bez śladu a wkrótce też zniknął bezpowrotnie i sam rząd syberyjski.
„Cesarzewicz“ jednak wynurzył się niespodziewanie i oto widzę go i poznaję tu na brzegu Eufratesu. Nieśmiertelna mistyfikacja podróżuje „Packardem“ w „nieokreślonym kierunku“ i ku nieznanemu celowi.
Po przeprawie Packardy „Jego Cesarskiej Mości“ przegoniły nasz autobus i utonęły w obłokach piasku.
Bon voyage, sire! — pomyślałem wtedy. — A bacz, aby twoi dworacy nowego typu nie doprowadzili cię do lochu „czeki“ lub, jeśli wolisz do g. p. u.!
Nie miałem czasu dłużej rozmyślać nad tem dziwnem spotkaniem, bo posłyszałem jęki i ciężkie westchnienia.
To nagle jęczał gruby kupiec angielski, co chwila dotykając karku i marszcząc się boleśnie.
Wzdychał ciężko Arab w szarym garniturze.
Niezawodnie cierpieli obaj, a że jestem podróżnikiem, podobno „doświadczonym“, więc i tym razem byłem dobrze zaopatrzony w niezbędny inwentarz, w którym apteczka zajmuje poczesne miejsce.
Zacząłem więc wybadywać obydwóch chorych i oglądać ich.
Anglik miał olbrzymi wrzód na szyi, coś w rodzaju karbunkułu, bo nawet trochę gorączkował.
Przyłożyłem mu okład z „antivirus mixtus“, doskonałą surowicę na przypadłości tego rodzaju. I w tym wypadku środek ten nie zawiódł. Bóle wkrótce ustały, a nazajutrz wrzód zmiękł; chory, jak przypuszczam, był na dobrej drodze. O dalszym losie jego jednak nic nie wiem, bo zostałem w Damaszku, a kupiec jechał do Aleksandretty, gdzie miał wsiąść na statek.
Arab zaś cierpiał na biegunkę.
Dwa proszki, zawierające salol, taninę, opjum i węgiel, receptę których dał mi niegdyś pewien lekarz wojskowy, praktykujący w Indjach, poskutkowały piorunująco. Mój