Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/364

Ta strona została skorygowana.
300
GASNĄCE OGNIE

w jej ślady francuska dama, należąca, podobno, do najwyższych sfer Francji...

Coś, może niespokojny, nieukojony duch Zenobji Augusty, od czasu do czasu wciela się w tę lub inną kobietę i zmusza ją przybyć do pustyni po wymarzone berło lub tylko po ożywcze chwile wolności królewskiej, nie znającej i nie znoszącej więzów.
Palmira stała się ogniskiem na pustyni, tonącej w mroku nocnym.
Na ten ogień mkną barwne, wiecznie szukające, nienasycone, żądne światła, przepychu, wolności i wspaniałego bytowania motyle zuchwałe a nierozumne.
Padają one ze skrzydłami opalonemi, a gdy słońce wejdzie, nie widzą go już te istoty oślepione, poparzone i dogorywające. Żar jego dobija ofiary Palmiry, a piasek zamiata ślady ich życia, przez wszystkich zapomnianego.
Powtarzają się dzieje Zenobji, czarnej królowej pustyni.
Zerwała się ona do lotu wysokiego, zapragnęła zalecieć aż na Kapitol.
I oto nikt z Arabów, włóczących się po martwych ulicach Palmiry, i nikt z Włochów w Tiburze, prócz chyba najsprytniejszych przewodników, nic nie wie o wojowniczej małżonce Odenata, wspaniałej, tragicznej władczyni.
Od Palmiry na Zachód ciągnie się długi łańcuch cmentarzysk, gdzie wiecznym snem spoczywają rzymskie miasta, twierdze i strażnice.
Największa z nich to Baalbek, dawny Heliopolis, miasto, poświęcone Baalowi-Heliosowi, gdzie w murów pozostały ruiny akropolu, propilejów, świątyń Jowisza, Bachusa i Wenus. Partje geodezyjne, pracujące w Syrji, wynajdują coraz to nowe pamiątki rzymskiego panowania w kraju.
Opowiadano mi o tem w Bejrucie, dokąd po wyprawie do Palmiry i Baalbeku przyjechałem.
Przybyłem tu z duszą pełną wspomnień i wrażeń, natchniony szeptem ruin najdalszych placówek zaborczego Rzymu, który marzył o połączeniu całego świata pod berłem swoich cezarów, zapominając o tem, że w duszach innych ludów żyła wieńcu starych wolności i wstręt do opieki, chociażby ona doko-