— Pan naturalnie jest protestantem? — zadał pytanie Niemiec.
— Z pewnością, pokrewnym przekonaniom pana! — odpowiedział Anglik.
Niemiec potrząsnął głową i odparł:
— Myli się pan, mr. Smitten! Jestem rzymskim katolikiem. I nie dlatego, żebym miał być bigotem, powiem, że pan się grubo myli!
— W czem, mr. von Kruze?
— W swoich poglądach na wpływy różnych kościołów. Zaraz to panu wyjaśnię. Nierealność, mistycyzm, przepych obrzędu są to stare kawały, o których słyszymy już prawie 20 wieków! Nic nowego nie posłyszeliśmy od pana... — zaśmiał się von Kruze.
— Cóż nowego mogę się dowiedzieć od naszego katolickiego przyjaciela? — mrużąc oczy, spytał Smitten.
— Zaraz pan to usłyszy! — kiwnął głową Niemiec. — Obawiam się tylko, że protestancki, racjonalny rozum pana nie obejmie całości formuły.
— Zobaczymy!... — uśmiechnął się Anglik. — W każdym razie będę się starał zrozumieć.
— Istniała Jerozolima, a w niej świątynia Jedynego Boga... — zaczął Kruze. — Niechże pan przypomni sobie, że była ona oazą wśród pogan różnych kultów, które nie miały żadnej idei przewodniej w tworzeniu swego Olimpu, coraz bardziej zachwaszczając go zapożyczanemi bóstwami. Nawet pierwotne, kosmogoniczne bóstwa utraciły swoje początkowe znaczenie i związek z genezą wiary. Wszystko się przemieszało, powikłało straszliwie... Tylko w świątyni na szczycie Moriah panował jedyny, tajemniczy Bóg, ukryty w „świętem świętych“, przedwieczny, groźny, niewzruszony! Można było zburzyć sto i tysiąc razy świątynię, lecz ta idea jedynego Boga przetrwała do dnia dzisiejszego, chociaż była nieracjonalną, wymagającą podporządkowania wszystkiego jednej Istocie i jej prawu, Istocie, nie posiadającej kształtów, cnót i grzechów ludzkich. To wymagało wyobraźni i dyscypliny mózgu i zmysłów. Stąd wypłynęła tradycja etyki.
— Tradycja etyki... — powtórzył w zamyśleniu Smitten.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/372
Ta strona została skorygowana.
306
GASNĄCE OGNIE