nie posiadano dowodów, że był on uczniem Chrystusowym i Ewangelistą. Niektóre kościoły w pierwszych wiekach, nie uznawały Apokalipsy, dopiero św. Justyn, Klemens Aleksandryjski, a po nich inni ojcowie Kościoła w w. IV i V cytują już tę księgę, jako kanoniczną.
W kilka wieków później protestanci znowu zaatakowali dziwny utwór Jana Apostoła, a w najnowszych czasach — uczeni, dowodzący, że Apokalipsa jest obrazem kosmogonicznym.
Tylko „Syn grzmotu“ mógł napisać tak potężny, pełen polotu epos!
Napisał go na tej oto skalistej wysepce, do której dobiega i wyrzuca się na zdziar fala, podniesiona tnącym morze ostrym dziobem naszego statku.
Teraz tam mnisi starego klasztoru uprawiają winnice, mieszkańcy zaś — rolę, produkują oliwę i nie myślą, zapewne, o tem, że ze szczytu tej skały spoglądał na otwierające się przed nim niebo ulubiony Apostoł Chrystusa — Jan Ewangelista i, proroczą myślą ogarnięty, widział oczami duszy płomiennej:
„W prawej ręce siedzącego na stolicy księgi napisane wewnątrz i zewnątrz, zapieczętowane siedmiu pieczęciami“.
Znika Patmos w niebieskiej mgle, tonie w falach lazurowych.
Wynurzają się jedna po drugiej różowe, fjoletowe, złociste skały z bielejącemi na nich wieżyczkami latarni morskich.
Kos i inne drobne wysepki, odłamki, resztki starego świata, siedliska rybaków, przemytników, syren i porzuconych zapomnianych bóstw.
Coraz szerzej rozpościera się przed „Azją“ okiem nieogarnięta pustynia morza. Wypływamy z Egei na morze Śródziemne, na wielką, zgiełkliwą arenę świata antycznego.
Na lewo suną skaliste, pozłocone słońcem brzegi Rodosu, nad którym panuje szczyt Atabysion w wieńcu lasów.
Wyspa Heliosa, nigdy nie zapominającego o tym skrawku ziemi i rzucającego nań hojne promienie swoje.
Tu stał wpobliżu wejścia do portu olbrzymi posag Słońca.
W bronzie wykuł go Charet, twórca tego kolosu, którego nawet palca u ręki nie mogły były otoczyć ramiona dorosłego mężczyzny. Po 66 latach posąg podczas trzęsienia ziemi runął
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/39
Ta strona została skorygowana.
25
OD KONSTANCY DO JAFFY