Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/399

Ta strona została skorygowana.
331
ZDRADA JAHEL

Te wąskie dłonie o długich, cienkich palcach będą wyrywały chwasty i osty wśród kopców jego winnicy?
Te stopy drobne będą się krwawiły na ostrych kamieniach i raniły o kolce fig berberyjskich?
Te usta szkarłatne, soczyste będą dotykały w mistycznem porywie świeżej bruzdy, ciętej jego lemieszem?
O Jahwe! Pocóżeś nawiedził sługę swego pokusą ponętną, przeciw której któż się ostoi?
Natan szamotał się z myślami swemi, walczył z napływającemi, jak fale powodzi uczuciami, stał przed dziewczyną i patrzał na nią wzrokiem zachwyconym.
— Szlachetny Jorabie, — rzekł wreszcie Natan głosem cichym — zostaw nas samych! Mamy omówić sprawy ważne.
— Rozumiem! Rozumiem! — zawołał kupiec. — Wszystko powinno być wyjaśnione! Poszedł ku drzwiom, lecz po chwili powrócił i, patrząc na dziewczynę, z powagą dodał:
— Kobieto! Jeżeli zechcesz mieć męża, który nie opuści cię aż do śmierci, będziesz go miała w Natanie, synu Lejzera! Poznaliśmy go! Uczciwy to i mądry człowiek, bo oto, widzisz, nie zaślepia go piękność twoja i namyśla się.
Dziewczyna podniosła ramiona, lecz nic nie odpowiedziała, przenikliwie patrząc na Natana.
Jorab, już wychodząc, dorzucił:
— Natan myśli o sobie i o tobie zarazem...
Wreszcie cichy, zamyślony rolnik i nieznajoma dziewczyna pozostali sami.
Przez długą chwilę trwało milczenie.
Przerwała je kobieta.
Usiadła i, zakładając na kolanach ręce, rzekła:
— Przywiozłam ci list rabbiego Eleazera. Nazywam się Rachela, a jestem z domu Kohenów. Wiem o wszystkiem i przybyłam, aby wejść, jako żona do domu twego, panie...
Natan w zamyśleniu przeszedł się wzdłuż pokoju.
Twarz mu zbladła, a usta drżały, chociaż opanował już był pierwsze wzruszenie swoje.
Widząc, że się nie odzywa, Rachela spytała:
— Czy nie podobam ci się, panie?