Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/401

Ta strona została skorygowana.
333
ZDRADA JAHEL

moja utonęła w rozkazach Jahwe... Czy mogłabyś wytrwać?...
Dziewczyna podniosła oczy pełne blasków i rzuciła twardym głosem:
— Nie chcę nic ukrywać! Kochałam, ale burza miłości uciszyła się i odleciała... Ślad burzy już się zatarł i tam, gdzie dawniej była pustka i zniszczenie, już nowe wyrosły krzewy, trawa i kwiaty... Przybyłam tu z woli rodziców, z porady rabbi Eleazera i starszych w gminie... Wytrwam!
— Uczynisz to z woli ojca i porady rabbina? — rzucił pytanie Natan, badawczo patrząc na nią.
— Z własnej woli i z mego chcenia! odparła natychmiast. — Wierzę, że nastąpi czas odrodzenia narodu Izraela na ziemi przodków. Chcę rękami swemi przygotować drogi jego!
Zaczęła mówić długo, namiętnie i porywczo.
Wiedziała dobrze o wszystkiem, co pisał i mówił szlachetny, uduchowiony Herzl i inni Żydzi, miłujący naród swój. Pałała chęcią zagarnięcia ziemi izraelskiej i wyprowadzenia do niej całego ludu z niewoli i poniewierki rozproszenia. Mówiła, że w tem jest ocalenie Żydów, albowiem inaczej w grzechach żyć będą przed Bogiem, odstąpią od Zakonu Jego i nienawiścią innych ludów otoczeni będą aż wyginie ziarno na jałowej, wrogiej ziemi.
Natan słuchał w milczeniu. Myślał, że ta piękną dziewczyna mówi, jak prorokini Debora, i że wielkie szczęście zsyła mu Król Królów. Jednak nie zapalał się i bronił jeszcze przed urokiem tych oczu płomiennych, przed czarem tej mowy natchnionej i namiętnej.
Rachela, porwana własnemi słowami, mówiła długo, a Natan milczał i słuchał coraz uważniej. Słyszał i rozumiał każde słowo, lecz, gdy przymykał oczy, nie mógł ożywić w pamięci pięknego oblicza Racheli. Parę razy spostrzegł, że dziewczyna, wymawiając wzniosłe, mogące porwać słowa, w oczach miała przygasłe ognie i głos, chwilami nie zdradzający wzruszenia.
Przyglądał się Racheli coraz uważniej.
Gdy skończyła, dotknął łagodnie jej ramienia i rzekł: