jest tłoczyć się przed murem płaczu, korzystać z pogardliwej zgody na to Arabów, Turków lub angielskich policjantów! To — hańba!
Stary rabin, płynący na statku, siedział na pokładzie trzeciej klasy w miejscu zacienionem.
Pochodził, jak się potem dowiedziałem, z Bagdadu. Od muzułmanów zapożyczył sobie niektóre nawyknienia. Właśnie w tej chwili rzucił na pokład dywanik i, usiadłszy na nim, modlił się, czytając dużą księgę o znakach hebrajskich.
Wskazałem na niego wzrokiem Żydowi europejskiemu.
Przechylił się przez parapet i nadsłuchiwał, co mruczał stary rabin czytający.
— Księgi Hjoba! — uśmiechnął się towarzysz mój. — Wie pan, co czyta ten starzec? „Bojowanie jest żywot człowieczy na ziemi, a jako dni najemnicze — dni jego. Jako niewolnik pragnie cienia i jako najemnik czeka końca pracy swojej...“ Końca pracy swojej?... Z pewnością uważa, że tym końcem ma się stać osiągnięcie ojczyzny palestyńskiej!
— Ojczyzna jest najdroższym skarbem... — zauważyłem.
— Naszą ojczyzną jest cały świat! — odparł. — My nie posiadaliśmy nigdy szczególnego patrjotyzmu, bo, z chwilą, gdy w Palestynie zaczęło się dziać źle, Żydzi wyemigrowali i rozproszyli się po obliczu ziemi. Dla Palestyny mamy pietyzm i sentyment, sztucznie podtrzymywany w nas.
Tegoż dnia miałem rozmowę z Żydem amerykańskim, zdaje się, dziennikarzem.
— Sjonizm chce dowieść ludzkości, że żydzi obdarzeni są darem twórczym. Jest to najważniejsze zadanie sjonizmu! — mówił.
— Komu potrzebne są te dowody? – spytałem.
— Narodom, wśród których przebywamy! Uważają nas za ludzi innego gatunku, ponieważ nie mamy ojczyzny, mowy własnej i wyraźnych, zrozumiałych ideałów. Widzą w nas pierwiastek burzący, rozkładowy. To musi się raz skończyć! Uczynimy to, rozbudowując Palestynę do niebywałych rozmiarów i rozwijając jej życie państwowe! — zawołał z zapałem.
Spojrzałem nadół. Rabina otoczyła teraz duża grupa ludzi. Stali i siedzieli zasłuchani i poważni.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/42
Ta strona została skorygowana.
28
GASNĄCE OGNIE