Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/62

Ta strona została skorygowana.
44
GASNĄCE OGNIE

nad nią krzyżem, na prawo w dolinie ciągną się obszerne zabudowania. Nad niemi wznoszą się pękate, okrągłe kopuły z podwójnemi krzyżami i płynie monotonna fala dalekich jeszcze dzwonów.
Szofer staje, bo chce obejrzeć maszynę.
Wychodzę na drogę i zbliżam się ku pielgrzymom.
W tej chwili rozlega się śpiew ich. Poznaję język rosyjski.
Brzmią rzewną radością słowa psalmu:

„Weseliłem się z tego, co mi powiedziano: Pójdziemy do domu Boga!
Stawały stopy nasze w sieniach twoich, Jeruzalem!
Jeruzalem, które się buduje, jako miasto, którego uczestnictwo społeczne!
Bo tam wstępowały pokolenia, — pokolenia Pańskie: świadectwo Izrael, ku wyznawaniu imieniu Pańskiemu...“

Był to psalm CXXI, którym pielgrzymi tradycyjnie witają święty gród, ujrzawszy z tej góry pierwsze krzyże na górze Oliwnej.
Gdy pielgrzymi skończyli śpiewy i zaczęli zbierać szczupłe tłomoczki i koszyki, wdałem się z nimi w rozmowę.
Była to grupa emigrantów rosyjskich z różnych krajów, po których rozproszyła ich krwawa ręka rewolucji. Posłyszałem kilka znanych nazwisk.
— Straciliśmy nadzieję na powrót do ojczyzny i na jej odbudowę — mówił mi stary pielgrzym o oczach szeroko rozwartych, męczeńskich niemal. — Pozostało nam tylko jedno: prosić Boga, aby raczył uczynić cud i wskrzesić ukrzyżowaną Rosję... Widzi pan te kopuły w dolinie. Jest to klasztor prawosławny, gdzie podobno pogrzebana została siostra imperatorowej, cnotliwa przeorysza, wielka księżna Elżbieta, zamordowana przez bolszewików... A tam na górze Oliwnej połyskują krzyże na dzwonnicy katedry naszej!... Tu pozostały jeszcze szczątki dawnej, wspaniałej, potężnej Rosji!
Cała grupa żegnała mnie słowami pobożnemi na modłę klasztorną:
— Niech Bóg prowadzi szczęśliwie! Z Bogiem!
Chciałem im zabrać ze sobą cztery osoby, najbardziej znużone i słabe.