Wreszcie postanawiam jechać do konsulatu polskiego. Tam chyba dadzą mi najlepszą radę.
Samochód przemyka się wzdłuż murów Jerozolimy, wspartych na potężnych skałach.
Niedaleko od bramy Heroda, którą mój Arab nazywa po — swojemu: „Bab-es-Zahireh“, odnajdujemy schludny domek piętrowy, otoczony drzewami i klombami. Nad bramą wisi tarcza z Białym Orłem i napisem: „Generalny Konsulat Rzeczypospolitej Polskiej“. Przy wejściu fotograf proponuje mi na poczekaniu zrobić zdjęcia, potrzebne do paszportów i innych dokumentów urzędowych. W małym holu kilku interesantów — Żydów, oczekuje na załatwienie swoich spraw.
Wspaniały, przystojny kawas-Arab wita mnie uroczyście i objaśnia, że p. konsul generalny wyjechał do Bejrutu na ekshumację i przewiezienie do Polski zwłok generała Józefa Bema, znanego na Wschodzie jako Murad-pasza. Urzęduje zaś wice-konsul, p. Jerzy Statkowski.
Proszę kawasa o oddanie p. Statkowskiemu mego biletu wizytowego.
Pan wice-konsul przyjmuje mnie bardzo uprzejmie i dziwi się, że nic o mojej podróży do Ziemi Świętej nie wiedział.
Opowiadam mu, że stało się to nagle. Tęsknota do słońca i odpoczynku od zgiełkliwej Warszawy spowodowała mój wyjazd.
W godzinę później, czyli po skończeniu urzędowania w konsulacie, miałem już wspaniały przytułek. Stanąłem w austrjackiej „Gospodzie Św. Rodziny.
Pięknie utrzymany gmach, mnóstwo kwiatów, klasztorne, przestronne kurytarze, zacieniony, wysoki i duży pokój, z oknem na ogród.
Dwie niemłode, uprzejme służące pomogły mi wypakować, ułożyć moje rzeczy i rozwiesić ubranie.
Przełożonym gospody jest monsignor, dr. Frank Fellinger, który ma do pomocy księdza-Czecha, Antonina Klevetę, z djecezji w Ołomuńcu.
W tem połączeniu austrjackiego biskupa z księdzem czeskim tkwi pewna kombinacja polityczna. Rząd czeskosłowacki zażądał od Austrji, aby gospodę uznać za wspólną,
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/64
Ta strona została skorygowana.
46
GASNĄCE OGNIE