wpierw Symonowi, a później wszystkim jedenastu Apostołom i, podług podania, Matce Bolesnej tuż u stóp Golgoty...
— Proszę już wychodzić! Tu niewolno pozostawać tak długo! — posłyszałem nagle niecierpliwy głos, mówiący po francusku.
Obejrzałem się.
Brodaty, z rozwichrzoną grzywą czarnych włosów mnich grecki zaglądał do kaplicy Grobu Świętego i niedowierzającemi, biegającemi oczyma patrzył na mnie.
Poznałem tego mnicha. Byt to ten sam, którego widziałem już, wchodząc do kaplicy. Siedział wtedy rozparty na ławce, naprzeciwko wejścia i ziewał, drapiąc się w głowę.
Nic nie odpowiadając, podałem mu pięć piastrów.
Obejrzał monetę starannie, mruknął i odszedł.
W kilka minut po nim opuściłem grób Zbawiciela.
Ujrzałem dyżurnego mnicha. Siedział na tejże ławie i rozmawiał z innym, śmiejąc się na głos. Trochę na uboczu dwóch zakonników abisyńskich karmiło rudą kotkę...
Na chórze śpiewali mnisi greccy, czy ormiańscy.
Z głębi kaplic, ukrytych za grubemi kolumnami, dochodziły pienia, odgłosy dzwonków, łacińskie, greckie, słowiańskie słowa liturgiczne.
W głównej nawie nikogo więcej nie było.
Usiadłem na krzesełku trzcinowem, stojącem pod murem.
Natychmiast wyrósł przede mną jakiś mały staruszek, sądząc z pół-świeckiego, pół-duchownego ubrania, — zakrystjan, albo wprost służka kościelny.
Pomarszczona dłoń wyciągnęła się ku mnie prosząco.
Schwyciwszy datek, staruszek pokulał ku siedzącym mnichom.
Nareszcie pozostałem sam.
Myślałem o tem że jestem u podnóża Golgoty.
Tu gdzieś, może, o kilka kroków odemnie rzymscy żołnierze rozciągnęli znużonego Chrystusa na krzyżu i wbili duże gwoździe w Jego dłonie i święte stopy, a później klnąc, podnieśli ciężki krzyż i ustawili go, aby wszyscy w Jerozolimie widzieć mogli, że stało się zadość zemście kapłanów i nienawidzących Nazareńczyka faryzeuszów i cel-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/92
Ta strona została skorygowana.
68
GASNĄCE OGNIE