że do wieńca panny młodej wkładają cztery ząbki czosnku i owoce czarownej kłokuczki, że dotykają kołaczami pleców narzeczonych, przywiązują kołacze do ich rąk, wrzucają pieniądz do obuwia, w którem się bierze ślub, że młodzi patrzą wdal poprzez kołacze, przed odjazdem do cerkwi wróżąc sobie z tego o oczekującej ich doli? O tej doli, o każdym dniu i godzinie życia mówią do Hucuła i Hucułki zwały chmur, obłoki dziwnych kształtów, drzewa pokraczne, sędziwe głazy, mchem utulone, wartki pęd rzek na ostrych zakosach, skały, zaczajone w toni zwarliwej, i głosy — głosy tajemne, dziwne i trwogę rodzące, które dobiegają od puszczy, połonin, grehitów i głębokich wąwozów. Aby „złe“ odpędzić i od „czarnych“ zabezpieczyć się mocy — ileż to znać trzeba zaklęć, odczynów i formuł magicznych! Wiele, wiele innych obyczajów, opartych na pradawnym kulcie słońca i ziemi, jak „umykanie“ i wykup dziewczyny, nawołuje do siwej, mocnej przeszłości, tak bardzo obcej dla taniej, tandetnej jednak współczesności... Smutek zakrada się do serca...
Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.