Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

do siebie kobiety rzeczy straszne i tajemne, gdy to, niby syk żmij, głośniej padały słowa ponure: „sól kosmacka... pistolet... nóż“... aż wkońcu coś uradziły i — Paraska odjechała, płonąca zemstą, skupiona i skamieniała w nienawiści.


Chata, w której Dobosz miał zabić Diduszkę

Tegoż dnia do obozu Ołeksy w uroczysku na Makowicy przybył jakiś malec — obdarty i niespełna rozumu. Seplenił coś, bryzgał śliną i śmiał się. Z trudem zrozumiał Dobosz, że wzywa go do siebie Paraska i że oczekiwać go będzie w Krzyworówni, u babki Anny... Ołeksa długo namyślał się i wahał, gdyż coś szeptało mu: „Nie chodź! nie chodź!“ Po północku dopiero kazał opryszkom przenieść watrę do wąwozu, gdzie biegnie Waratyn wśród puszczy ciemnej, sam zaś poszedł do chaty staruchy. Anna spotkała go przed zagrodą i z płaczem opowiedziała, że Stepan Dźwińczuk bił córkę i groził, że wraz z pobratymem swoim — Moczerniukiem schwytają opryszka i oddadzą go w ręce kata. Widząc, że Dobosz spłonął cały gniewem i rozpaczą, szepnęła jak żmija:
— Pomścij na Stepanie krzywdę swoją, Paraski i moją!
Odnalazł watażka towarzyszy nad Waratynem i, usiadłszy przy ich watrze, długo milczał i przyglądał się każdemu zosobna. Strwożeni wielce stali dokoła Pawło Orfeniuk z Jamnej, Stepan Rabczyk z Zełenej, Iwan Kwieczuk z Porohów, Wasyl Bajurak z Dory, krzywo-