Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

się, więcej nigdzie nie spotykane. Wielkanoc rachmańska! Huculi obchodzą ten „rachmańskyj wełykdeń“, czcząc jakichś rachmanów starych, bogobojnych mnichów, czy też karzełków, żyjących gdzieś na wschodzie. Uważają ich gazdowie za pośredników pomiędzy Bogiem a ludźmi, a więc „za żywych bogów“ na ziemi — niewątpliwy wpływ Islamu i Buddyzmu, zresztą samo słowo nawet zdradza arabskie niezawodnie pochodzenie. Dzień rachmańskiej Wielkanocy związany jest z wzruszającym obyczajem, przypominającym straszliwe niegdyś najazdy tatarskie i ciężką rękę turecką. W tym dniu bowiem Huculi wrzucają do rzeki skorupy jaj, aby dopłynęły do Stambułu, gdzie żyjący tam potomkowie wziętych niegdyś do niewoli Hucułów nie wiedzą, że minął już dzień Wielkanocy, — największe święto świata chrześcijańskiego. Jak okiem sięgnąć, przez bory, łąki i góry, po płajach i po bezdrożu idą i jadą konno gazdowie i kobiety, obładowane ciężkiemi worami — „besahami“, odziedziczonemi, sądząc z nazwy, po Tatarach. Czemże to je wypchały gazdynie gospodarne? Odświętną odzieżą mężów i swoją, obuwiem, „prykrasami“ i „łyskawkami“, aby po dalekiej i uciążliwej nieraz drodze do cerkwi z dalekiego osiedla móc się przebrać i „pryludnie“ sąsiadom się pokazać. W innych workach wiezie gazdynia święcone, by je pop wodą świętą skropił i wszelkie siły nieczyste odpędził tembardziej, że wiezie nietylko „paskę“ — ozdobne pie-