Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

haszcz podszytu i robiąc skoki szalone po stromym zboczu góry, dobiegł do urwiska i wraz z wrogiem runął do jeziora, w miejscu najgłębszem, zaczajonem przy skalnej zerwie pionowej...
Od ujścia Szybenego najmarniejszy bodaj szmat drogi pobrzeżnej dobiega do Burkutu przez przełom Czeremoszu wąską dolinką lesistą, pomiędzy niezaludnionemi uskokami Łedeskułu i Kiernicznego, a wielkiemi połoninami hryniawskiemi. W głębi ciemnych szczelin, któremi zbiegają potoki, tam i sam na lewym brzegu doliny uderzają jaśniejszą od świerków zielenią trawiastych szczytów zalane słońcem skrawki połoniny Łukawicy, na prawym — połoninny wierch czywczyński. Wpobliżu schroniska i zabudowań leśnictwa hr. Skarbka z krystalicznego rdzenia Karpat biją „cudowne“ źródła burkuckie, alkaliczne szczawy żelaziste, niedawno jeszcze — cel dalekich nieraz wędrówek ludzi, szukających tu uzdrowienia. W naszych czasach, nikt już nie przyjeżdża tu na kurację. Różne na to złożyły się okoliczności — a ich przyczyny szukać należy w nieobliczalnym chaosie powojennym. Pozostał jedynie dom schroniskowy P.T.T. i stara, upstrzona setkami podpisów altana nad głównem źródłem burkuckiej szczawy. A dokoła nasępił się las stary i zwarty, w nim zaś nietrudno dojrzeć ścieżyny — wydeptane przez sarny i jelenie, a czasem i wilczy trop odciśnie się na jakimś moczarze, boć przecież