Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

niedaleka stąd droga do połonin Łukawicy i Szekierówki, gdzie szary drapieżca węszy owce i kozy. Warto stąd dotrzeć na płaskie granie tych połonin, bo wspaniała roztacza się z nich panorama. Woddali wznoszą się południowe grzbiety Czarnohory z mocarną bryłą Popa Iwana; a pobok niego potężny masyw Smotrca, przechodzący w wał Stajek; dalej ku południowi rozpostarty, niby konar nieznanego drzewa fantastycznego, — łańcuch gór Czywczyńskich — Budyjowska Wielka, Popadja, Łostun, Purul... zielenią się rozsłonecznione połoniny Hnitesa i Komanowa, ponad całym zaś krajobrazem stanął władca i mocarz — Czywczyn, co wyrósł tu niegdyś w zaraniu dziejów ziemi z warstw wulkanicznych, kryjących w sobie złoża srebra.
Z Burkutu coraz głębszą i węższą doliną Czeremoszu, wśród lasów wspaniałych i dzikich, ponad któremi zrzadka wyjrzy jakiś wyższy szczyt, prowadzą płaje przez puszcze i połoniny na zbocza Czywczynu z jego grupami skał barwnych. Wysmukły i wyniosły wyrasta on jak wieża ponad głęboką doliną Wazery w obliczu Alp Marmaroskich z ich różnorakiemi wierchami i uwieńczonej trzema szczytami barjery Torojagi. Błękitnieją Alpy Rodniańskie i zielenieją, radując wzrok, umęczony niemą grozą kamiennych wałów, promieniste połoniny. Przez grzbiet Czywczyński ciągną się te połoniny do uskoków Popadji i Albinu, z zaroślami dzikich porzeczek, wabiących ku sobie niedźwiedzie, i dalej do Łostunia, Pirje i Purulu, aż rozpłyną się w szmaragdowy bezkres połonin Komanowej, Palenicy i Hnitesy, gdzie południowy kraniec Rzeczypospolitej, niby lemieszem potwornego pługa, wcina się w dawną ziemię wołoską, którą siwowłosi Huculi za swoją poczytują ojcowiznę. Na tych zielonych, falistych połoninach o zboczach to stromych, to