Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

nami licznych potoków, na osobne grupy górskie, z panującemi nad niemi szczytami Tarnicą, Stefulcem, Babą Ludową i Hostowem. Krótkie naogół grzbiety Hryniawskie w kierunku zachodnim i południowym — stają się coraz wyższe, aż osiągną 1500—1700 metrów, gdzie kończą się już bory świerkowe i zielenią bujnych traw uśmiechną się w słońcu połoniny. Ile ich tam jest? Wiedzą to dokładnie jedynie gazdowie żabiowscy, krzyworówniańscy, krasnoilscy, jaworowscy, kosmaccy, a nawet dalsi jeszcze, bo aż spod Kołomyi pędzą tu swoją wychudłą przez zimę „marżynę“ na „litowyszcze“ wypasowe. Panują tu juhasi-pasterze pod wodzą wataha, strzegą powierzonego ich pieczy bydła i przerabiają mleko krów, owiec i kóz na pożywienie i bogactwo Hucułów. Bujna, zielna roślinność okrywa łąki wierchowinne zieleniejące ponad ostatniemi zagonami borów świerkowych i pasm kosodrzewiny. Bydło żeruje śród zarośli tomki wonnej, szarzyny, wikliny, mietelnicy, „mołoczija“, kapusty zajęczej, koniczyny, kostrzewy i na łąkach, gdzie wyrasta też grzebycznik, chaber, złotokwiat koszutka, bliżej zaś wody — śmiałek, „szafran“ i zielona ciemierzyca. Zielonym, kwietnym kobiercem okrywają te trawy i zioła rozległe „kosaryszcza“, gdzie od brzasku do zmierzchu panuje ruch i wre praca i nic przerwać jej nie zdoła ani płomienny skwar, ani „płowa“, w gromy brzemienna, ani „negura“ mglista, ani nawet zadymka śnieżna i chyba tylko rozszalały wicher halny zmusi „skotarów“ i owczarzy do pozostawienia bydła w ko-