Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu podpuszcza on mleko glegiem lub kupnym fermentem, ścina je na ser i odcedza serwatkę. Ser osuszony — „to bundz“ i dopiero po roztarciu go „brajem“ bukowym i posoleniu otrzymuje watah bryndzę, nabijaną w drewniane berbenycie i bryndzienki. Gotuje potem władca połoniny serwatkę, wydobywa z niej „wurdę“ — ser pośledniejszego gatunku i spływającą z niego „żentycię“ — kwaśną jak ocet, a „dobrą na serce i na żołądek“, co stwierdzili nieraz kuracjusze w Tatarowie, Dorze, Kosmaczu i Jaworowie.


Na odwiecznym szlaku

Serwatką obmywają sobie juhasi ręce i czerwone od dymu oczy, poją bydło, karmią psy i tuczą świnie. Zwołani do stai na „połudenok“, z radością spoglądają juhasi na wiszące w płóciennych szmatach okrągłe bochny bundzu i wurdy i na ściekającą z nich żentycę. Suche już, jajowate bryły sera bieleją na półkach komory, gdzie coraz to przybywają nowe berbenycie z bryndzą, szczelnie zamknięte pokrywami. Szybko i w milczeniu spożywa brać pasterska kułeszę — kaszę z kukurydzy, zakrapiając ją „huślanką“ — skiszonem po zagotowaniu mlekiem, okraszają bundzem lub bryndzą... W święto poczęstuje ich watah smakowitym „banuszem“ — kułeszą, prażoną w śmietanie, a może nawet polewką z wołowiny lub baraniny, jeżeli łeginiom udało się odbić niedźwiedziowi porwanego wołu lub zarżnąć owcę, co sobie nogę strzaskała lub na złomiskach rozbiła się na śmierć. Po krótkim wypoczynku znowu wypędzają bydło na wodopój i paszę, dają mu w pewne dni sól, a wszystko z gusłami i czarami,