Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

niakach, wabią się jarząbki piskliwe, krzęczą słonki nad bukowemi zaroślami, trajkocze „zgoja“-sójka, a na wiosnę na mszarnikach, po „tyrwach“ grają głuszce czerwonobrewe.


Piękna panorama roztacza się... ...ze szczytu Jajka Ilemskiego

Karpaty nasze na całej, bodaj, swej rozciągłości — to najlepsze w Europie łowiska. W Gorganach rozsławiły się niemi Grofa i Popadja, okolice Zielonej, Rafajłowej, Nadwórny i Worochty, wreszcie Perehińsko — teren wielkich łowów w Polsce. W Karpatach Wschodnich od Oporu do Czeremosza przebywa 170 niedźwiedzi, 200 wilków, 80 rysi i 3600 jeleni! Obfitość królewskiej zwierzyny, jakoteż malowniczy teren i niezwykle działające na wyobraźnię warunki łowów spowodowały, że jeden z najsławniejszych myśliwych europejskich, syt polowań w Afryce Środkowej i Indjach, powiedział, iż wyżej ceni wspaniałość i urok rykowiska w Karpatach niż strzał do pręgowanego drapieżnika nad Gangesem. Można się z tem zgodzić! Nie da się bowiem porównać polowania w dżungli egzotycznej z naszemi łowami górskiemi. Tam, śród bujnej, złowrogiej natury, gdzie wszystko — od drapieżnego zwierzęcia i jadowitej żmiji, niewidzialnej w gmatwaninie traw i zielsk, do powietrza, nasyconego jadem miazmatów, roślin i owadów, do wody, zatrutej zarazkami chorób, i nieba, sączącego obłęd słoneczny, — łowiec czuje się niewolnikiem przyrody, która osacza go, jak wilka lub rysia sznurami. W mrokach dżungli nie ma na czem spocząć oko i z trudem oddycha pierś, przytłoczona zaduchem i skwarem. Inaczej jest w naszych górach, gdzie znużonego myśliwca świeży chłodzi powiew, gdzie życiodajne orzeźwiają go potoki, gdzie niebo uśmiecha się radośnie i ciągnie ku sobie dal nieogarnięta i te szafirowe skrzydła borów. W Karpatach naszych przetrwała do dziś najprawdziwsza i najistotniejsza kolebka zwierzyny — rozległe połacie gór, zarośniętych kosodrzewiną — gdzie zwierzęta i ptactwo łowne mogą młódź swoją bezpiecznie wychować. To właśnie eldorado zwierzęce i ptasie przed kilku laty zostało poważnie zagrożone. Niektórzy bowiem właściciele połonin zaczęli wypalać kosówkę, aby rozszerzyć powierzchnię swych pastwisk i sianożęci. Wślad za nimi pojawili się przedsiębiorcy, wyrąbujący kosodrzewinę, jako materjał dla wyrobu olejków wonnych, bo ten rzadki i cenny produkt ma zapewniony popyt na rynku światowym. Nasi leśnicy, zazdrośni o każde drzewo i krzew swoich borów i o każde zwierzę w kniei, podpatrzyli jednak groźne zjawisko, że roślina odradza się niezmiernie powolnie, więc w obawie, że ogołocenie zboczy gór z kosówki da początek niszczącym