taki przecierając z daleka zwożono tu drzewo, bo aż z lasów Kamienia, Pasieki i Wysokiego Grunia. W niektórych wsiach jarzą się krzyże na polskim kościołku i na ruskiej cerkwi, przy drodze tkwią inne — na podmurowaniu wysokim i kapliczki: to niby cerkiewki miniaturowe, to wysmukłe, bez drzwi, o jednym oknie, za którym widnieje Męka Pańska, i oleodruki obrazów. Na uboczu od szosy, koło Duszatyna stosunkowo niedawno zapadła się ziemia, tworząc trzy jeziora, a z ich dna podnoszą jeszcze zbutwiałe i okryte siwymi porostami pnie rosnących tu niegdyś drzew. W jednym z jezior pojawiły się już ryby. Dzikie kaczki z Sanu i z Osławy przyniosły ikrę na piórach i zarybiły te jeziorka. Od czasu do czasu strzeli ponad sfałdowany profil miejscowości wyższy nieco szczycik — Łysa Góra nad Wielopolem, Wysoki Dział ponad obu Tarnawami, Pohary, Horodysko, gdzie, podobno, istotnie przechowało się starosłowiańskie „horodyszcze“; za wsią Szczawno — Paniwski Las, za Rzepedzią widnieje niemal całe pasmo Kamienia, za Komańczą zaś — Mogiła, gdzie na samym wierzchołku jakiś nieznany „kniaź“ pogrzebał żonę i dwie córki, otrute przez świekrę. Za ostatnią wsią Radoszyce, u stóp Roztoka, gdzie biją w oczy na czerwono malowane chaty o oknach w niebieskich ramach, szosa wbiega na zbocza przełęczy „Beskid“. Zarosła już trawą i młodą buczyną ta szosa, przez nikogo nie odwiedzana, gdyż granicę szczelnie zamknięto. Biegnie ta „zielona“ szosa serpentyną przez las bukowy, gdzie w cieniu drzew mnoży się i rozrasta jałowiec. Dziwne tu rosną buki! Grube, całe w narościach i krzywiznach, o strzaskanych wierzchołkach i połupanych, poszczerbionych pniach. Widnieją zwały butwiejącej leżaniny i posuszu; drzewa, wyrwane z korzeniami, wykroty i leje chwastami porosłe... Tu szalały bitwy, pękały szrapnele i granaty i niklowy grad kul siekł te grube omszone piony — kaleki. Rosyjskie wojska forsowały tę przełęcz dążąc ku widniejącemu za grzbietem Starego Stawleńca Medzilaborcowi, aby wpaść na równinę naddunajską. Na przełęczy, przy zamkniętej rogatce granicznej tkwią milczące warty — słup z orłem polskim i dwa inne — z czeskim lwem i z herbem węgierskim, którego zniszczyć zapomnieli nowi włodarze tego kraju. Ciągnie się w oddali grzbiet Magury z odrastającym po wojnie młodym lasem. W głębokiej dolinie Siwakowskiej bieleje wieś Palota. Od Magury dmie ostry wiatr i stłacza puszyste, szare chmury. Grzbiet okoliczny — cały w plamach. Ciemniejsze — to lasy świerkowe, jaśniejsze — kępiny bukowe. Cisza tu panuje, smutna cisza,
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/113
Ta strona została skorygowana.