którzy stosunkowo niedawno powrócili z Ameryki. Stara Wieś stoi już na głównej szosie. Równina i coraz łagodniejsze fale wzniesień znowu piętrzyć się zaczynają i przechodzą już w prawdziwe, najczęściej stożkowate góry, a nad nimi na wysokości prawie 1000 metrów panuje Turnia. Wszystkie szczyty najeżyły się szczeciną świerków, w niższych reglach odcina się jaśniejszą zielonością skupienie bukowe. Przez labirynt górski przeciska się i kluczy kręta i głęboka dolina Hoczewki. Pod skalnymi nawisami, gdzie zimna struga tworzy kaskady i wiry, chłopaki czatują na pstrągi. Srebrzyste ciała ryb raz po raz błyskają ponad wodą, gdy z rozpędu usiłują przeskoczyć spadającą z kamiennego progu szeroką strugę.
Szosa przecina dawną stolicę Balów. Ród to ród senatorski, w obliczu Polski zasłużony, a dla tego burzliwego kraju nieraz opatrznościowy. Mieli bowiem Balowie poczucie systemu państwowego i bronili zaciekle tej połaci przeciwko zakusom chciwych i zuchwałych „konkwistadorów“ madziarskich, a gdy ciągłym niepokojem i niepewnością bytu zdemoralizowana szlachta rządzić się tu poczęła na własną rękę, stateczni, śmiali i uczciwi Balowie uśmierzali i karcili surowo zbyt niespokojne temperamenty. O Balach wszakże nikt tu już nie wspomina. Znikł stąd ten ród rycerski i śladu po sobie tu nie pozostawił, bo nawet ich zamek przekazał po sobie jedynie głazy fundamentów i zapadłe już lochy. Turysta znajdzie w okolicach Baligrodu sporo pięknych zakątków, jak wioska Mchawa z malowniczą cerkiewką, która niewiadomo dlaczego ściąga tu na odpust nie tylko ludność okoliczną, ale nawet Łemków zakordonowych; Kalnica, gdzie chętnie przebywał Wincenty Pol i tam pod lipą pisał do dnia dzisiejszego żywymi barwy przesycone utwory. Inny też pisarz polski — beletrysta, Zygmunt Kaczkowski, lubił te okolice i w Bereźnicy Wyżnej opisywał dzieje szlachty, która na tej ziemi siedziby swoje miała; malowniczo położone i dobrze zabudowane skarbkowskie Jabłonki z koloniami i lotniskami, wreszcie wspomniana już Turnia, z której szczytu oko ogarnąć nie może całego krajobrazu, i jeszcze wyższy szczyt — Wołosań. Koło Bystrego przechował się rezerwat Cisowy. Lesiste góry stłaczają się coraz bardziej i coraz wyżej się piętrzą. Iglaste i liściaste lasy wspinają się na ich szczyty, chociaż gdzieniegdzie już błyska jaśniejsza plama połoniny. Pasmo Jabłoneckie otula się pysznym płaszczem zielonym. Przeważają tu lasy liściaste — buk i grab. Szosa lśniąc od czarnego łupku bitumicznego serpentyną wbiega i ześlizguje się z jego grzbietu. W gąszczu lasów mają dogodne rykowiska jelenie, w gęstym podszyciu żerują dziki,
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/126
Ta strona została skorygowana.