Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/135

Ta strona została skorygowana.

wiając się raczej jako nieco śmielej wygięta linia grani. I tylko dwa wierchy bieszczadzkie, Stoh i Pikuj krajobrazowo dodatnio różnią się od swych pobratymców. Pierwszy — w kształcie monumentalnej piramidy, której zbocza spadają gwałtownie ku dolinie Weczy i Borszawy, ma wierzchołek okryty zwałami pogruchotanych płyt piaskowcowych, co już przypomina dokładnie krajobrazy gorgańskich grzbietów. Również i kopuła Pikuja, wznoszącego się już ponad górną granicę lasów, przysypana jest złomiskami, a tam i ówdzie po zboczach nawet wyzierają bloki skalne. Szczególnie na południowych jego stokach, niby ruiny nieznanych zamczysk, tkwią pochylone skały, kanciaste płyty i połamane słupy piaskowca. Na północnej stronie szczytu zwalone chaotycznie kamienie przysypał już piach i przez wiatry przyniesiona próchnica, więc wyrasta już tu skalnica wszeżywa i rojnik górski. Pod wpływem wody atmosferycznej kamienie powoli obsuwają się tworząc wały. Na szczyt Pikuja dążą nie tylko turyści, żądni pięknych i rozległych widoków i powietrza, co, wrywając się do płuc, syczy judząco i radośnie: „Wolność! Wolność! W zwaliskach grzebią chciwie i cierpliwie czegoś szukają górale spoza granicy. Znajdują tam piękne, jarzące się w słońcu kwarcowe kryształy „dragonidów“, którym nadano niegdyś nazwę „diamentów marmaroskich“, obecnie szlifowanych w warsztatach czeskich i przerabianych na tanie ozdoby.
Doliny górskie, którymi płyną wartkie rzeki, zdobył już człowiek, zaorał i zasiał. Tam, gdzie znalazł moczary a nawet torfowiska, nie cofnął się i osuszył je, bądź to na łąki, bądź na rolę zmieniając. Nieustępliwe i mściwe są jednak rzeki górskie. Każdej