Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

została w granicach życia domowego — w ojcowskiej, czy mężowskiej zagrodzie, pod bezpośrednim, niczym nieosłabionym wpływem otaczającej natury i niewidzialnych fluidów, sączących się z czarnych od dymu pował i ścian chaty, z jej ciemnych, tajemniczych zakątków, gdzie przed wiekami siedzibę sobie obrały złe i dobre duchy, nieśmiertelne w panteistycznym światopoglądzie córki i żony pasterza i oracza. Biesy domowe, stajenne i oborowe, mawki, łaskotki, wodnice, wiedźmy, rahmany, karły — toż to cały świat straszny, tajemny a tak bliski — że wszystkie te „perełesnyki“, „obojasnyki“, dżumy, czarownicy i czarownice ocierają się niemal codziennie o wylękłą podświadomie gazdynię, jak ociera się o nią wiatr połoninny i struga potoku. W matecznikach leśnych, w toni rzek, na moczarach, w falach, co biegną po łanie — wszędzie czarowne swoje pędzą życie duchy. Jedne z nich czyhają na ludzi, ich dusze i mienie, inne chronią Bojków od złych mocy, nad którymi władzę dzierży wielki, bezimienny, „bezpjatyk“ — diabeł. Żyjąc w świecie wzorów i groźnych sił stał się Bojko nieufnym i podejrzliwym, ale rok po roku, ucząc się w szkołach, służąc w wojsku, pracując w kopalniach nafty, w fabrykach borysławskich, drohobyckich i bitkowskich, w uzdrowiskach podkarpackich, nie wyzbywszy się wrodzonej podejrzliwości, zobojętniał, a nawet, zwątpił w istnienie czarów, lecz jego żona z otoczenia duchów nie mogła się wyrwać i pod brzemieniem zabobonów dziwne pędzi życie. Ciemne jest ono, smutne i trwożne, co z takim tragizmem wyraża zwrotka jednej z pieśni ludowych: