Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/192

Ta strona została skorygowana.

sta, pan Jerzy Krasicki, obłąkaniec ponury i niebezpieczny, trzymał w swoim prywatnym więzieniu od r. 1625 do 1629-go łańcuchami skutego „wywołańca“ Mikołaja Białoskórskiego. Ten, jak głosi mandat królewski, chociaż skazany był na infamię i proskrypcję za zdradę stanu, drwił sobie z wyroków i bezkarnie nadal łotrowski pędził żywot, aż go starosta podstępem pojmał i uwięził, aczkolwiek ponoć miał doń „prywatny rankor“. Jest to możliwe, bo przecież pan Jerzy w r. 1619 w jasny Boży dzień z gospody w Przemyślu porwał i w Dubieckim zamku w lochu osadził bogatego mieszczanina gdańskiego — Teodora Schulemberga. W pobliskim Mizuniu w w. XVIII-ym jeszcze cyganie wytapiali żelazo z „krasnego kamienia“ i „rudy darniowej“, a proboszcz doliniański, niejaki ksiądz Piotr, chwalił cały kraj pomiędzy Bolechowem a Ceniawą, jako posiadający „dobry na rany, świerzby i czyraki tłuszcz ziemny“, który mu łowcy, „po górach ryskający w kubłakach przynosili“.
Z Doliny kolej, prowadząca do Stryja, mija Morszyn, — słynne uzdrowisko, polski Karlsbad, bezcenny skarb naszej ojczyzny. W starannie utrzymanym parku, gdzie dają cień stare świerki, jodły,