lów, Krasickich, Ligęzów, Jabłonowskich, Stadnickich, Kuropatwów, Korniaktów i innych — za słabych dla wstrzymania wojsk regularnych, ale dostatecznych dla obrony przed opryszkami, gdyby rozprawa z nimi w polu nie przyniosła zwycięstwa. Krajnik skolski — Jerzy Wiśnicki w swoim raporcie o napadzie beskidników na Sławsko i Tucholkę wylicza z tradycji ustnej szereg nazwisk owych cudzoziemskich zbójników, z którymi porównuje współczesnych watażków. Wspomina więc o Węgrzynie Wyszyju oraz Gicie Syczynie i kilkunastu innych. W pamięci ludu tamtejszego wyrzeźbiły się głęboko imiona Bagi, Dernioła, Kusmaja, Tiszy, Gambusa i Walcy, których imiona, jak twierdzą niektórzy badacze średniowiecza Węgier, znalazły odbicie w ludowych pieśniach nad Ondawą, Latorycą i Seretem, albowiem groźne to były imiona dla obu stron grani Karpackiej. W czasach późniejszych, bo na początku w. XVII-go, a więc w okresie, gdy w górach i na podgórzu karpackim najpyszniej rozkwitł jadowity kwiat zbójnictwa, głównymi protektorami i organizatorami jego były możne węgierskie rody, mające swe posiadłości po obu stronach Beskidu Niskiego. Historia zapisała nazwiska Jerzego Drugetha de Hommonay, Aspermonta, Nagytuczy, Peteja, Rakoczego, Wesseleny, Tekely, Bizy — panów węgierskich z górnego Laborca, gdzie mieli oni swoje zamki obronne — prawdziwe gniazda zbójeckie. Drugeth, możnowładca z Homonny, Lubowli i Pławca, otrzymał od Stefana Mniszcha w zastaw Załoźce, Chyrów i Laszki ze wspaniałym zamkiem obronnym. Tam to madziarscy malkontenci założyli sztab, kwaterę intryg politycznych przeciwko własnej ojczyźnie i, werbując różną zbieraninę, oczajduszów, wywołańców, infamisów i zbiegłych z wież kajdaniarzy, czynili wyprawy na Siedmiogród i Spiż, oddawali całe prowincje polskie na łup swoim wojskom swawolnym — tym wszystkim „sabatom, seklom, raskom i donom“, na których uskarżał się królowi kasztelan oświęcimski Zborowski, opisując jak to „cudzoziemskiego autoramentu wolontariusze oraz lisowczycy pod wodzą Rogawskiego spustoszyli dobra rymanowskie, melsztyńskie, miasteczka i wsie, łupiąc i krzywdząc ludność“. W Humennem a nawet w Laszkach pod płaszczykiem też tej walki z Bethlen Gaborem, węgierscy panowie dawali u siebie schronisko opryszkom, którymi posługiwali się w wielu wypadkach. Drugetha otruła własna jego służba w Laszkach, lecz to stare gniazdo polskie dopiero w r. 1638 powraca do prawych właścicieli — Mniszchów. Nie ustają jednak zbójnickie wyprawy na ziemię sanocką, przemyską i sam-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/212
Ta strona została skorygowana.