nas echa wielkich bitw z Kozakami i Szwedami, tragedii Jana Kazimierza w Czorsztynie, wreszcie — gloria czynów bohaterskiego Jana III, który pod Kałuszem rozbił i na cztery wiatry rozpędził kilka hord tatarskich, z Krakowa wyruszył pod Wiedeń, przez Duklę zaś powracał z wojny węgierskiej po bitwach pod Parkanami, a potem przyszła epoka kościuszkowska, wysiłki powstańcze, ruch wolnościowy, który doprowadził do zbrojnego czynu Legionów i sławnej brygady karpackiej; tam wreszcie wsławiły się Gorlice, nie bez słuszności nazwane „polskim Verdun“, gdyż koło tego miasta zadano ostateczny cios potędze rosyjskiej w okresie wojny światowej.
Wszystko to widziały, słyszały i przeżyły szczyty karpackie, żyzne równiny, śród nich rozparte stare miasta — obronne i handlowe, zbudowane podług mądrze pomyślanego planu strategicznego, by mogły bronić Polski od najazdów tatarskich, tureckich, wołoskich, węgierskich i niemieckich. Tylu było tych wrogów, a Polska — ów „kraj przejściowy“, — będąc mocnym przedmurzem Europy, cywilizacji zachodniej i katolicyzmu, jakżeż często podlegała ciosom od strony zachodniej Europy i przewagi jej kultury materialnej!
Od Krakowa po Śniatyń ciągną się ruiny zamków, wiążą się w łańcuchu potężnym podkarpackie miasta polskości odwieczne ostoje — z nich przeszłością najświetniejsze Biecz i Krosno — a w starych kościołach widnieją pożółkłe i zmurszałe grobowce tych synów ziemi karpackiej, którzy wiernie stali na straży granic i spraw ojczyzny. Nazwiska znakomite, znane każdemu Polakowi, a obok — inne zapomniane już, ale niezatartymi zgłoskami zapisane na kartach naszych dziejów, jak Kmitów lub Korniaktów.
Dziejopisarze chętnie zwykle poddają ostrej krytyce swawolę, anarchiczne skłonności i bezprawie szlachty. Nikt chyba nie będzie bronił złych skutków sławetnej „złotej wolności“ lub usprawiedliwiał takich „Diabłów Łańcuckich“, Bełzeckich, Łohodowskich i Mniszchów, a jednak należałoby w imię sprawiedliwości i prawdy dziejowej określić ściśle, jaki to odsetek całego stanu szlacheckiego stanowili ci „butni, możni i złoczynni?“ Należałoby też skrupulatnie przewertować kroniki współczesne i ustalić raz na zawsze, czy w życiu wszystkich tych „diabłów i diabląt“ same tylko działy się zbrodnie przeciwko poddanym, sąsiadom, bliskim i dalekim krewnym i normalnemu życiu kraju i czy w dobie „wielkiej potrzeby“ Ojczyzny ci sami możni a niesforni panowie ofiarą krwi i mienia, sławnymi czynami i rycerską fantazją nie odkupili rzetelnie mnogich i ciężkich przewinień swoich?
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/22
Ta strona została skorygowana.