i dzwonną wieżą, stare Kołaczyce, a w pobliżu tego miasteczka — Biezdziatka, w której w XVIII-ym w. była fabryka gobelinów, dalej Osiek, gdzie stał jakiś zamek i pozostał z dawnych czasów stary kościół drewniany z w. XVI-go; i znów stare a bardzo miłe miasteczko Frysztak. W powiecie znane są i uczęszczane źródła lecznicze w Wysokiej, Nawsiu, Turaszówce i Głębokiej. Doskonała glina koło Strzyżowa spowodowała powstanie w nim „stolicy“ garncarzy podkarpackich. Okolicę przecina dawny gościniec, przy nim zaś, na pagórku, nad łożyskiem Ropy, stłoczyły się domy jednego z najstarszych miast Polski — Biecza, istniejącego jeszcze w w. XI-ym. Na zamku bieckim nieraz gościli nasi królowie i królowe, a między nimi Jadwiga, która założyła tu zamek, przytułek dla ubogich i szpital. Gdzieniegdzie tylko można wykryć ślady starych murów i obejrzeć okrągłą basztę przysadzistą. Biecz z nadania Wacława czeskiego należał do kapituły krakowskiej, lecz Łokietek wskutek ciągłych napadów Węgrów, odebrał miasto biskupowi Muszkacie, do „stołu“ królewskiego przyłączył i wzmocnił nowymi murami. W Bieczu odbyły się zaręczyny Władysława Jagiełły z Anną, wnuczką Kazimierza Wielkiego. Mieszkańcy, jak głoszą niektóre kroniki, z wody Ropy w owych już czasach warzyli sól, a z piany w kotłach wydobywali siarkę. Do końca XVI-ego wieku Biecz słynął z bogactwa i potężnych cechów, których majstrowie i „towarzysze“ zapraszani bywali nawet do Krakowa. Od roku 1572 do końca XVIII w. Biecz stopniowo podupada, co spowodowały zarazy, napady „tołhajów“ — opryszków, Węgrów i Szwedów, pożary — wreszcie walki konfederatów barskich z Moskalami. „Mały Kraków“ — Biecz leżał na wielkiej drodze handlowej; nic więc dziwnego, że beskidnicy strzegli tej drogi i w lasach okolicznych mieli swoje kryjówki. Grasowały tu całe ich bandy. W mieście działała bez przerwy szubienica, od której nawet nazwę otrzymała jedna z dzielnic miasta. Na rynku i na ratuszu, gdzie przechowywał się miecz, kat i jego pomocnicy jednego dnia ścięli stu dwudziestu węgierskich opryszków z ich hersztem Sają na czele. Jak z tego sądzić można, kat biecki miał nie byle jaką praktykę i musiał przeto stać się wykwalifikowanym specjalistą w swoim zawodzie. Tak było w samej rzeczy. Biecz posiadał osobny „cech katów“, który „małemu Krakowowi“ przysporzył nowej nazwy „grodu nauczania i wyzwalania katów“. Mieli oni swego patrona, swój znak cechowy i nawet swoje „wilkomy“ — szklanice dla uczt zbiorowych, o czym Kasper Miaskowski tak pisał: „Jaki rzemieślnik tam szkło postawi, zielonym, złotym i szafirowym pędzlem i kształ-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/232
Ta strona została skorygowana.