Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/235

Ta strona została skorygowana.

wackiego i terenami sportowymi. Z gór Zamczysko, Baczniowa Górka i Nowa Wieś oko turysty sięga daleko ogarniając uroczą okolicę z wijącą się po niej wstęgą Ropy i dobiegając do Góry Małastowskiej, za którą już wznosi się grzbiet graniczny. I tu wszędzie widać troskę Polaków o ten kraj i jego kulturalne życie. Mówią o tym mury zburzonego pałacu Gładyszów w Szymbarku, Sękowa z najpiękniejszym ongiś (zniszczyła go wojna) w Polsce drewnianym kościółkiem z w. XV i Wójtowa z innym starym kościółkiem, modrzewiowym i tryptykiem liczącym 400 lat. Tu, w tym kraju, gdzie w ruinach leżą twierdze, zamki Warowne, klasztory i — kościoły obronne, ze szczególną mocą odżywają troski pokoleń polskich o tę krainę, której osłonić należycie nie zdołały same ściany Beskidu. Tak! Nie zdołały dać mu należytej obrony grzbiety Karpat. Zapewne zrozumiano to już za dawnych czasów i „górską bronę“ wzmocniono szachownicą całą twierdz, klasztorów i kościołów obronnych — zameczków i dworów, otoczonych wałem i tynami, nadającymi im charakter fortalicji. Jednak i na nie nie pokładano zbytnich nadziei. Główną obronę na zachodzie powierzono kasztelanowi krakowskiemu, na wschodzie zaś włożono ją na barki wojewody ruskiego we Lwowie. Długi to był front, więc obronę kraju oparto na oporze