Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/35

Ta strona została skorygowana.

wybujał pęd ich do wolności i niezależności. Za panowania Mieszka i Chrobrego, ludzie, co w górach od dziada-pradziada osiedli, wyrobili dumny nawyk wspólnymi siłami radzić sobie w najcięższej choćby potrzebie. Przez długi czas niechętnym okiem spozierali oni na królewskich rycerzy i możnych komesów, którym nadawano wielkie obszary wraz z całą ludnością, czyniąc ją owymi „glebae adscripti“, co to z biegiem czasu na niewolnych zmienili się kmieci. Toteż nieradzi oni byli sąsiadom: kasztelanom i nawet samemu księciu lub królowi, gdy zjeżdżał do okolicy „na stan“, bo wonczas musieli żywić go wraz z jego drużyną i świtą, dawać mu środki przewozowe i spełniać różne uciążliwe nieraz i rujnujące osadników posługi. Przeto nie jeden raz wynikał bunt, krwawo tłumiony, gdy bace halni, na przykład, wzbraniali się dawać królewskiemu urzędnikowi grodzkiemu — „narzazu“, bydła na rzeź, a rolnicy dolinni odmawiali „sepu“ — ziarna i mąki — a wszyscy społem słyszeć nie chcieli o poradlnem, porożnem, podymnem i innych daninach w naturze. Królowie jednak zrozumieli niebawem, jak ważnym czynnikiem państwowym stają się osadnicy, zdobywający góry, więc obdarzyli ich szczególnymi swobodami i od zależności od panów ochronili. Te to właśnie warunki wytworzyły powstanie znanego i do naszych czasów w znacznym stopniu przechowanego dumnego, wolnego i hardego typu górala.
Zasłużyły się więc Polsce i ludności górskiej oba przełomy Dunajca i Popradu.
Jakież powstały te przełomy i czy są właściwie „przełomami?“ Czy nie miały tam miejsca inne jeszcze zjawiska? Czy nie leżały gdzieś w górskiej kotlinie, jako wspomnienia po lodowcach, — ogromne jeziora, a rzeki z nich wypływające na wyżynie, zmy-