wając i unosząc coraz to głębsze warstwy gleby, zrównały z czasem swoje koryta z dnem tych jezior i osuszywszy je w końcu popłynęły w tym samym co przed wiekami kierunku? Czy też rozmywane wodą doliny pogłębiały się szybko, cofając się ku trzonowi grzbietu górskiego, coraz bardziej wrzynając się w jego skaliste cielsko, aż przepiłowały je na wylot, a rzeki pomknęły z przeciwległych jego zboczy, zmieniając pierwotny swój kierunek? Być też może, że nie wrzała tu żadna wściekła walka pomiędzy górami a Dunajcem i Popradem. Przypuszczają niektórzy geografowie, że obie te rzeki płynęły tymi samymi łożyskami wtedy, kiedy jeszcze moce podziemne nie wydźwignęły i nie pofałdowały Karpat. Kiedy zaś poczęły one podnosić się powoli i mozolnie, starsze od nich a wartkie i pełnowodne rzeki zdążały zmywać i burzyć powstające w ich łożyskach nierówności, zachowawszy w ten sposób swoje koryta i swój odwieczny kierunek. Inni znów twierdzą, że obie rzeki wdarły się do szczelin, utworzonych w grzbiecie, pękającym pod ciśnieniem sił górotwórczych, wyżłobiły je, pogłębiły i za łożyska
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/37
Ta strona została skorygowana.