luszów i młynów, na zakładanie pól i pasiek, z czego widać, iż byli dla władz ówczesnych elementem pożądanym.
Część Łemków kilkukrotnie przekraczała Karpaty i powracała nieraz, przynosząc ze sobą domieszkę krwi słowackiej, węgierskiej i germańskiej, powtarzając to, co spotkało Hucułów czarnoborskich. Być może, że wszystkie te szczepy, o które tak energicznie walczą działacze „ukraińscy“, jak Huculi, Tucholscy, Dolinianie, a nawet Bojkowie, są im równie obce z pochodzenia jak i Polakom, rozpoczynając swój rodowód od pnia wołoskiego, zmienionego głęboko drogą licznych i różnych krzyżowań. W żyłach tych szczepów płynie zapewne tyleż polskiej, co i ruskiej krwi, ale w żaden sposób przecie nie mają one krwi połowiecko-mongolskiej z Dzikich Pól Ukrainy. Taki to niezwykle mieszany typ zaludnia Łemkowszczyznę. Zapewne namiętnie i wiernie kochają oni swoją ziemię — czy tę wspaniałą, żyzną „Podola Karpackiego”, czy ubogie, jałowe spychy górskie i połoniny, — gdyż od wieków nie przekraczają jej granic, przestrzegają zazdrośnie swoich obyczajów, bardzo powoli pod naciskiem czasu i warunków życia porzucają swoje stroje i mowę — pełną słów ruskich, wołoskich, polskich, słowackich i staro-słowiańskich. Powracając z emigracji Łemkowie czym prędzej strząsają z siebie naleciałości europejskie i amerykańskie i stają się dawnymi
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/55
Ta strona została skorygowana.