uczynił na piersiach trzykrotny znak krzyża. — Długie, bardzo długie życie dał mi Bóg, a po co?
Stęknął i usiadł na skraju ścierniska. Koniki polne, niby szare bryzgi, rozprysnęły się na wszystkie strony. Stary pochylił się, bo w burej trawie miedzy dojrzał drobne, żółte grzyby „łyszky“ i inne — „barani rohy“ co to jeszcze przetrwały, jak on sam — stary Atanas, rolnik łemkowski i pasterz.
Poprawił na głowie staromodny, wypłowiały „kałap“ — okrągły kapelusz filcowy, nabyty niegdyś u Słowaka wędrownego.
Zamyślił się, i — zapatrzony w promienistą dal, — nic już nie
widział. Właściwie widział i słyszał gazda, tylko wszystko to było niejasno, ni to jakieś majaki, ni to echa zamierające za Wisłokiem.
Jakaś tęsknota żrąca ścisnęła mu serce, a potem wżarła się w nie kłami i już nie popuściła. Zdawało się, że razem z krwią w żyłach
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/65
Ta strona została skorygowana.