Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

— A na stoli pyrohy, maczanka z muky z mołokom, warianky z kapusty i bandurky z hrudkoju.
— Hardi! — uśmiechnął się do niej dziad.
— Nuże, chodźcie tedy, dziedziu! — pociągnęła go za sobą.
Atanas wspierając się na lasce począł zstępować z góry. Choć leciwy był, szedł pewnym, lekkim krokiem nadążając za wnuczką, która rozejrzawszy się wokoło zauważyła:
— Baczcie-łem, dziedzin, jaka tam zawała!
Istotnie od zachodu sunęła ciemna chmura. Stary machnął ręką i uspokoił dziewuchę, że deszczu ani wiatru halnego do nocy nie będzie. Ucieszyło to ją widocznie, bo wydała cichy okrzyk i klasnęła w dłonie. Po chwili śmiała się jak dzwonek, bo jej huńka z rąk wypadła i potoczyła się po stromej zerwie.
Stary gazda przyjrzał się jej uważnie i pytająco, po chwili zaś mruknął:
— Haj tam! Któryż to z chłopaków „wyhledał“ ciebie za „żeniczkę“, Marinko?
Przystanęła, lecz nagle jednym skokiem przypadła do niego i, szarpiąc go za poły „czuchani“, mówiła szybko i gorąco:
— Któż inny, jak nie Hryć — „hardyj” chłopak! On już „chomełkę“ mi do czepca z leszczyny struga, a świekra czepiec szyje... Prędko już prędko swaszki przyjdą „ładkaty“, by matula Marynoczkę im pokazała... Ach, dziedziu!
Zawstydzona nagłym wybuchem, ukryła zarumienioną twarz na piersi Atanasa.
— Daj wam, Boże, szczaścia! — szepnął gazda ogarniając wnuczkę ramieniem. — Daj Boże!
Nic nie mówiąc więcej schodzili w dolinę. Gdy weszli do izby, cała rodzina zasiadała już do stołu.
— Dobre dnuwałyste? — spytał starzec czyniąc zadość dobrym obyczajom towarzyskim i powiesił na kołku laskę, czuchę i kapelusz.
— Dobre, sława Bohu! — odpowiedzieli mu chórem domownicy.
Usiadł i pierwszy ze wspólnej misy łyżką lipową wyciągnął pierog i zatopił go w maczance.
Do misy wyciągnęło się natychmiast piętnaście łyżek.
— Duże dobri pyrohy! — pochwalił Atanas.
Jedli szybko i zręcznie, a gdy skończyli i podziękowali Bogu, stary gazda zrzuciwszy hunię i łejbyk wgramolił się na zapiecek, aby z nawyku przespać się nieco. Sen jednak nie chciał tknąć powiek Atanasa. Czuł się podnieconym i wzburzonym. Ale czym?