Starzy ze zgorszeniem patrzą na wdzierające się zewsząd nowe obyczaje. Jeszcze nie mogą lub nie chcą dobrych od złych odróżnić. Już, zacisnąwszy zęby, darowaliby pogardę młodzieży do odwiecznej odzieży łemkowskiej, bo — jeżeli prawdę powiedzieć — droga jest ona na te czasy i niedogodna, kiedy uwijać się trzeba i ruszać bez przerwy, by końce wiązać z końcami, walcząc o dzień jutrzejszy. Dobre jest to, że choć łejbyków nie porzucają i sieraków, a reszta... ech, minęło, minęło! Parobki wolą fabryczne spodnie, marynarki, kapelusze i trzewiki, bo to miejskie, współczesne. Tego ich nauczyli ci, co po miastach w wojsku służyli, bo im łemkowska „staryna“ myszką trąci. Chwała Bohu, że baby i dziewuchy dawnych strojów się nie wstydzą, ale i to prawda, — że bardzo pięknie w nich wyglądają na zielonych kobiercach łąk i na tle ciemnych ścian lasu.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/73
Ta strona została skorygowana.