Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

liwy i taką również godzinę, czy to do „swytanja“ czy „z noczy“. Skuteczne to są leki — owe „czorne zila“, które tak trudno znaleźć, jak i kwiat paproci na Kupałę; ale i pospolity barwinek, spalony na popiół, dobry jest na bielmo, tendziawa w gorzałce — na cholerę, a i tyrłycz niezgorszy. Na gojenie ran niema lepszych środków, jak sok „serpnyka“ i popiół ze skóry jeża. Obkurzanie „prysiritem“ zdejmuje uroki, lecz to nie wszystko, — bo w siwych głowach, okrytych czepcami, przechowuje się prawdziwa skarbnica sposobów na obfity udój, cielenie się krów i owiec, na tłuste mleko i na epidemię u zwierząt domowych, poza tym — któż inny, jeżeli nie baba, zna do sedna dawne obyczaje — przy chrzcie, ślubie i pogrzebie. Przed tymi „starinkami” poważnieją nawet i śmiać się przestają wnuczki, co już łyknęły życia wielkomiejskiego, a dlatego, że są to bardzo rzewne zabobony, pełne dostojeństwa i wymagające żywego udziału osoby zainteresowanej, która staje się celem współczucia, zachwytu i zazdrości, szczególnie więc przy obrzędach weselnych, o czym najśmielsze i najbardziej wyemancypowane dziewuchy myśleć i marzyć nie ustają. I nie dziw, boć to wszakże życie, nowe życie, które trzeba rozpocząć i do grobowej deski możliwie szczęśliwie dociągnąć na roli, łąkach i w chacie mężowskiej, co będzie cichą przystanią lub też udręką niewypowiedzianą i nieskończoną. Śledzą więc dziewuchy pilnie, pamiętliwe na zasłyszane rady babek, by „swatacz piszow na diwky“, wedle obyczaju łemkowskiego i, gdy się ułoży z rodzicami chłopca, wraz z „tatcio“ poszedł do księdza dać na zapowiedzi. Nie zapomni panna młoda przyjmować podarki ślubne nie gołą ręką ino przez lnianą chustkę i ofiarować oblubieńcowi kołacz i koszulę, otrzymawszy od niego kołacz z białej mąki, podany na „chusti“ do czepca. Pamięta ona też o tym, aby swatki i drużki włożyły do trzewików ziarna, przędzę, miód i pieniądz, by w cerkwi ślubny wianek nie zsunął się