wieniec — nakładają „chimlę“, upinają na niej włosy i „powiazujut“ czepcem, przy czym starosta weselny kraje żytni, zdobny w gwizdy i „ptaszki“ „chlib-stilnyk“ i dzieli go pomiędzy członków rodziny.
A nazajutrz młodzi przyniosą na plebanię trzy gałązki sosnowe, oplecione barwinkiem. Koniec... Młode stadło rozpoczyna powszednie, szare życie i już od tych dwojga ludzi zależy, czy będzie im przyświecać słonko, czy też „nawała“ marna okryje dziś takie promienne niebo nad nimi.
Są to stara siwe obyczaje, ale pełne nieśmiertelnej żywotności. Niech cywilizacja, współczesne poglądy i prądy przenikną całe życie Łemków, zmienią wszystko, zabiją szyderstwem diabłów, wiedźmy, duchy, rusałki, uroki i inne zabobony, co rychło już nastąpi, jak tylko umrze gazda Atanas i staruchy — znachorki, — te obyczaje weselne długo jeszcze żyć będą! Jakiż bowiem chłopak i jaka dziewczyna nie zechcą w tym ważnym dniu uczynić wszystko, by stworzyć sobie życie pogodne, dostatnie i szczęśliwe?!
Jeszcze od czasu do czasu, powijając dziecko, jak przez sen, instynktownie przypomina sobie matka — co słyszała niegdyś od starych kobiet wiejskich — wprawnych „powituch“ — domorosłych akuszerek. Te przestrzegały „wahitne żinki“, oczekując potomstwa, by dla zdrowia dziecka za-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/79
Ta strona została skorygowana.