„wicznuju pamiat“ — nasze „requiescat“, a na cześć pozostałych na tym padole — „mnohaja lita“, co odpowiada polskiej pieśni biesiadnej „sto lat“. Na siódmy dzień po pogrzebie urządza się nowe przyjęcie — „tyżdeń“ z udziałem popa, modłami, odczytaniem ewangelii i święceniem chaty. Wiele przechowało się jeszcze dawnych pogańskich i koczowych obrzędów pogrzebowych, lecz, jak coraz już częściej mówią gazdowie i gazdynie — „toho zwyczaju teper tu neje“. Tak — znikają coraz szybciej stare obyczaje i tradycje. Samo życie z nowymi warunkami wykorzenia je jak chwasty... jeszcze kilkanaście lat i — wszystkie echa minionej przeszłości umilkną na zawsze, umrą i nie odnowią się, bo im cywilizacja, zwyczajem łemkowskim i cygańskim, wbije w głowę ząb od brony, pod język położy dwie szpilki, obsypie makiem i nasieniem dzikiej róży. Po raz ostatni, po raz ostatni... O tej samej godzinie rozwieją się jak smugi mgieł porannych sędziwe zwyczaje domowe i gospodarskie, a nawet obrzędy doroczne, o ile nie zostaną związane z wypoczynkiem po pracy, zabawą, śpiewem i tańcem. Już młode gazdynie nie bardzo chętnie pieką wigilijny „kriaczun“ z talizmanicznym ząbkiem czosnku we środku, na krzyż przewiązany pasemkami przędzy lnianej. Uśmiechają się młodzi łemkowie śledząc, jak ojcowie niosą staromodne pieczywo na brzeg potoku i, trzymając je na dwu snopkach owsianych, zanurzają w wodzie, a potem myją się i dźwigają kubełek z wodą, aby inni obmyli się w tej wodzie, co wszelką czarną moc odgania. Wszystko, co przyniósł gazda od potoku, ma znaczenie i dobroczynną siłę, a wszystko służy do wróżb. Bochen „kriaczuna“, pchnięty tak, by toczył się kantem, ma zatrzymać się górną częścią, by wszystko wypadło szczęśliwie. Snopki owsa Łemkowie rozwiązują i kładą pod serwetę, co chroni najskuteczniej przed myszami.
Te zwyczaje nie wszędzie już są przechowywane w swej pogańskiej czystości. Zmieniają się szybko i niedługo już przejdą w krainę wspomnień, bo już i teraz nie wierzy młodzież łemkowska, żeby czosnek z „kriaczuna“ mógł być skuteczny na ból zębów i mają większe zaufanie do jodyny, aspiryny, a nawet... dentystyki. Na święta wielkanocne za to w każdej chacie baby pieką z żytniej mąki „pasku“ i kładą na niej trzy ucięte pręty wierzby. W niektórych wsiach robią pisanki, lecz jak ziemi do nieba, tak im do huculskich wyrobów! Na świętego Jana, którego wesoły i zawsze trochę tajemniczy dzień będzie zapewne długo jeszcze obchodzony, mają miejsce sobótki i kupało, gdy to palą stosy z gałęzi jałowca,
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/81
Ta strona została skorygowana.