chodził tu główny trakt polsko-węgierski, którym w otoczeniu zbrojnych „przewoźników“ ciągnęły długie korowody wozów z beczkami wina, worami wełny i skrzyniami pełnymi ozdobnej broni, chociaż Stefan Batory mawiał o niej pogardliwie, że jest raczej „ad mascaras non vero ad rem militarem“, gdyż, jak dodawał później do tego Żółkiewski „klinga zgoła nikczemna, ale za to ci krzyżyk w drogich perłach, jachontach i turkusach a pochwica z lamy złocistej, skóry czerlenej lub z altembasu“. Szły tam tabuny koni i stada wołów, gnanych przez czabanów węgierskich i słowackich. Dążyły karawany kupców wołoskich i ormiańskich a bocznymi ścieżkami, by uniknąć cła i ludzkiej ciekawości, przekradały się ku traktowi żydowiny kupczące, chciwe, przebiegłe, co to każde prawo, choćby opryszkowskie, w górach surowo przestrzegane, umiały ominąć i obejść.
Tam też zjeżdżali na wywczasy i uczty możni panowie — nie tylko z ziemi sanockiej, samborskiej i przemyskiej, ale ze stołecznego Krakowa nawet, gdy im Jordanowie zuchwali i pyszni dukielscy panowie Mniszchowie „suplikę“, układnie ułożoną „ad invitationem“, przez pachołków dworskich przysyłali. Toteż Dukla żyje po dziś dzień pod znakiem legendy rodu Mniszchów, co nieraz zaciężył nieznośnie na dziejach ojczyzny. Kilkakrotnie zmieniała Dukla swych właścicieli i panów. Mijały, jak cienie obłoków na łanie, czasy władztwa Szczykowskich, Jordanów, Męcińskich, Mniszchów i Ossolińskich, Szczęsnego Potockiego i Stadnickich. W roku 1915—16 wielkie szalały bitwy w tych okolicach, gdzie boje zresztą stały się tradycją, gdyż w roku 1474 król węgierski — Maciej Korwin złupił i spalił Duklę i, choć broniła się szlachta i kmiecie, spustoszył całą okolicę; w 1849 roku miały tu miejsce bitwy między Rosjanami a Węgrami i wiele jeszcze innych krwawych i zgiełkliwych dni przedtem i potem przeżywała Dukla i jej pałac. Pałac ten, wzniesiony w wieku XVIII-ym na zrębie dawnego zamku przez Jerzego Wandalina Mniszcha, kasztelana krakowskiego ucierpiał w czasie wojny. Częściowo zaledwie i niedokładnie odrestaurowano go po wojnie, bo środkowa i najpiękniejsza jego część czeka jeszcze na ratunek przed zupełną ruiną. Niegdyś znajdowała się tu znakomita galeria obrazów z arcydziełami Rubensa, Albano, Bambocci, Wouvermanna i Michaud, z portretem Antoniego Stadnickiego pędzla Lampiego i płótnami Angeliki Kaufmann. Pałac słynął ze swych zbiorów: kielichów z czasów augustowskich i przywiezionych z Pompei mozaik rzymskich. Cennym zabytkiem było pięknie haftowane i ozdobione drogimi kamieniami tureckie siodło,
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/91
Ta strona została skorygowana.