Majestatyczny administrator przypomniał to sobie nazajutrz i zażądał stawienia przed nim „buntownika”.
Pan Bolesław wkrótce przybył wózkiem, zaprzężonym w parę drobnych ale ulotnych i dzikich koników narymskich.
Miał na sobie nowy, czarny tużurek, na nogach — lakierki, na rękach — rękawiczki.
Gubernator przybrał najsurowszą minę i czekał na niego, gdy sekretarz zameldował mu o przybyciu Palewskiego.
Buntownik wszedł z uprzejmym uśmiechem na twarzy, przedstawił się, wymieniając swoje nazwisko i, nie dając gubernatorowi przyjść do słowa, zaczął mówić:
— To bardzo uprzejmie ze strony Ekscelencji, że raczył powiadomić mnie o możności odwiedzenia go i złożenia mu swego uszanowania! Wczoraj nie chciałem narzucać się z wizytą, wiedząc, że podróż musiała znużyć Ekscelencję. Zdziwiło mnie bardzo, że zmuszono pana Gubernatora do przyjęcia obiadu odrazu po przybyciu, w nudnem towarzystwie ludzi, zupełnie mu obcych, obojętnych i nieciekawych. Jestem bardzo pochlebiony, że mogę oświadczyć panu swoje uszanowanie i uznanie za jedyną mądrą rzecz, którą kiedykolwiek uplanowały władze gubernjalne...
— Co pan ma na myśli? — zapytał zaciekawiony dostojnik.
— Mówię o kanale, łączącym dwie potężne rzeczne arterje, Ekscelencjo!
I szlachcic zaczął malować olbrzymi obraz rozwoju kraju, bogatego, a zupełnie przedtem zaniedbanego.
Gubernator ożywił się, dobrą godzinę spędził na wymianie zdań z rozumnym i inteligentnym „buntownikiem”, a gdy na jego wstawiane w rozmowie francuskie frazesy Palewski odpowiedział w tymże języku, poczuł dla niego sympatję i szacunek.
— Co to za idjoci! — zawołał na pożegnanie gubernator. — Niech pan pomyśli tylko: doniesiono, że jesteś opozycjonistą i że robisz mi afront, nie zjawiając się na powitanie mnie i na obiad!
— Idjoci! — zgodził się Palewski. — Istotnie nie byłem, bo witać przedstawiciela władzy powinni urzędnicy, lub ci, którzy chcą mu się przypodobać, przeskrobawszy coś i obawiając się kary. Ja
Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/102
Ta strona została przepisana.