Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/127

Ta strona została przepisana.

— Już ja im pokażę! — odgrażał się „Duch Puszczy” i nazajutrz od rana wymknął się w pole.
Wron było dużo, lecz mądre ptaki, zdaleka widząc karabinek, odlatywały coraz dalej i dalej. Niestrudzony „Duch Puszczy” ścigał je. Przeszedł zagajnik, przeciął pole i minąwszy lasek, stanął na skraju szosy.
„Duch Puszczy” obejrzał się.
Sokole oczy pogromcy „Dzikiego Bawołu” dojrzały samotną postać nieznajomej dziewczynki, szybko zdążającej od kościoła do widnego w oddali dworu państwa Marchlewskich, dobrych, zacnych sąsiadów.
Dziewczynka niezawodnie była pensjonarką, bo o tem świadczyła czapeczka uczniowska. Mijała właśnie zagajnik, gdy nagle z głośnym rykiem wybiegła z „puszczy” kudłata, potworna postać i zastąpiła jej drogę.
— Grizli, straszliwy szary niedźwiedź Skalistych gór — pomyślał „Duch Puszczy”, ściskając mocniej flower w stalowych dłoniach.
Jednak wkrótce dosłyszał, że Grizli ryczał:
— N-no, ani pary z gęby!... Oddawaj pieniądze, palto, buty... N-no!
Napastnik zaczął wymachiwać sękatym kijem, zbliżając się do przerażonej pensjonarki.
Myśli zaczęły się kotłować w głowie „Ducha Puszczy”.
— To nie Grizli... Z pewnością to wódz tchórzliwych Majczosów — „Skradający się Jaguar”, groźny wróg południowych Delawarów...
Lecz Bolek był „Duchem Puszczy” i Unkas z tarnowskiego gimnazjum wiedział, komu oddać swój nóż wodza.
Chłopak pomknął ku napadniętej panience, wydając okrzyki bojowe.
„Skradający się Jaguar” obejrzał się, a widząc nadbiegającego wojownika z karabinem, nagle zawinął poły baraniego kożucha i, przesadziwszy rów, wpadł do krzaków. Zmykał, aż łomotało w zagajniku.
— Jestem „Duchem Puszczy” — rzekł Bolek, zbliżywszy się do pensjonarki. — Niech biała niewiasta nie boi się! „Skradający się Jaguar” ucieka teraz, jak płochliwy zając. Ja odprowadzę białą niewiastę do jej wigwamu. Z której strony jej osady wschodzi