— Proszę oddać mój bilet pannie Gwandolinie! — rzekł do portjera skromnego hoteliku przy nieznanej, małej uliczce.
— O, panie! — zawołał portjer. — Panna Gwandolina nigdy nie przyjmuje nikogo!
— Dobrze! — rzekł książę. — Zaraz napiszę kilka słów i proszę o oddanie biletu. Mam bardzo pilny interes.
Poważny ton i 10-frankowy papierek wywarły pożądany skutek.
Portjer odszedł, lecz przybiegł natychmiast, wołając:
— Panna Gwandolina bardzo prosi pana! Jakie szczęście! Biedaczka tak rozpaczała!
Książę Bryński zapukał i wszedł. Mały pokoik, oświetlony lampką pod żółtym abażurem, był zawieszony reklamowemi afiszami, portretami tancerki, wstążkami i papierowemi wachlarzami, otaczającemi dużą fotografję sędziwej kobiety. Pośrodku pokoju stała Senorita Gwandolina w swoim stroju teatralnym z zapłakanemi oczami i przycisnąwszy ręce do piersi, patrzyła na gościa wzrokiem pełnym nadziei i źle ukrytej nieufności.
— Znalazłem przed teatrem list, adresowany do pani — zaczął książę po francusku. — Obawiałem się oddać go przez odźwiernego, chciałem doręczyć osobiście. Nie spodziewałem się, że zwłoka pociągnie za sobą tak przykry wypadek. Proszę mi wybaczyć!
Mówiąc to, podał tancerce dużą, szarą kopertę.
— Matko Boska, dzięki Ci! — wyrwał się Gwandolinie polski okrzyk.
Zdumieniu księcia nie było granic. Ochłonął wkrótce i kłaniając się, rzekł:
— Podwójnie mi przyjemnie, że to rodaczce okazałem taką przysługę, chociaż trochę spóźnioną, za co jeszcze raz przepraszam panią! Teraz odejdę, bo uczyniłem wszystko, co odemnie zależało.
— O, niech pan pozostanie jeszcze trochę! — zawołała Gwandolina. — Jestem tak bardzo wdzięczna panu. Portjer zaraz przyrządzi dla nas herbatę.
— Dziękuję pani! — natychmiast zgodził się książę i zdjąwszy płaszcz, usiadł.
Tancerka coś mówiła do portjera, ten uśmiechał się i kiwał głową.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/139
Ta strona została przepisana.