Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

Zato smętny i rzewny szlak mogił czudskich pozostał. Kierując się tym szlakiem, podróżnik może, niby podług drogowskazów, od ujścia Jeniseju dotrzeć aż do piętrzących się, śniegiem okrytych i spowitych chmurami groźnych i dzikich szczytów Tannu-Ołu, wschodniej odnogi Wielkiego Ałtaju.
Tubowie zachodniej części, koczujący w dolinie rzeki Kemczyk, porzucili swoją siedzibę, przebrnęli Tannu-Ołu i doszli aż do granicy Dżungarji, gdzie zaczęli koczować, zatraciwszy religijne i obyczajowe tradycje Tubów i zapomniawszy nawet mowy ojczystej, podlegając krzyżowaniu się z Mongołami i dżungarskimi Tiurkami.
Urianchaj pozostawał prawie niezaludniony. Tylko na niedostępnych szczytach gór i wysokich „plateau” pozostali Tubowie-hodowcy reniferów, których nie wykryli wodzowie mongolscy. Ci właśnie Tubowie dali początek współczesnej ludności Urianchaju, która pod nazwą „Sojotów” dogorywa w swym przepięknym kraju, nadal pozostającym siedzibą wiecznego pokoju.
Ta część Tubów, którzy odkoczowali na granice Dżungarji, zjawiła się na widowni dziejów Azji w 1641 r. po N. Chr. Podczas swojego koczowania zbliżyli się oni do granic Tybetu, gdzie wtedy wrzała zaciekła walka o władzę duchowną i świecką pomiędzy „czerwonemi czapkami”, zwolennikami zdegenerowanego buddyzmu indyjskiego, a „żółtemi czapkami”, sekciarzami Gełuk-Pa, czyli „zakonu cnotliwych”. Otóż jeden z przewódców tego zakonu, Gyatsho, przywołał księcia Tubów — Guszy-Chana, aby dopomógł w walce. Guszy-Chan zdobył i zburzył Lhasę, zdetronizował i stracił króla Tybetańskiego — czerwonego lamę, spalił klasztory i wytępił czerwonych kapłanów, wprowadzając na tron Dalaj-Lamy — Gyatsho i otrzymując dla siebie i potomstwa tytuł „króla”; tytuł ten oznaczał jednak tylko władzę wojenną, która podlegała całkowicie i bezwzględnie Dalaj-Lamie, siedzącemu na tronie moralnych władców Tybetu.
W kilkanaście lat później Chińczycy zagarnęli władzę nad Tybetem, ograniczyli władzę „boskiego” Dalaj-Lamy i wycięli w pień awanturniczych Tubów, którzy tak nieoczekiwanie błysnęli na horyzoncie polityki azjatyckiej. Tylko niedobitki walecznych Tubów